czwartek, 26 kwietnia 2012

Post czysto informacyjny. :)

Przepraszam was, że tak strasznie się opóźniłam z notkami, ale brak czasu i weny!

Obiecuje poprawe, tylko mnie jakoś zmotywujcie :*

Dionne.

czwartek, 19 kwietnia 2012

Rozdział 2. ♥


     Pensjonat "Baron" wyprzedzał nasze wszelkie oczekiwania. Był niesamowity. Od dworca, szło się do niego około 15 minut, co nie było łatwe z walizkami i po tak ciężkiej podróży. Dlatego tym bardziej ucieszył nas widok uroczego pensjonatu nad samym morzem.
     - Widzisz to co ja? - zapytałam Izzę.
     - Tak! Popatrz tylko na te balkony! Jak one tak wyglądają, to zastanów się jak będzie wyglądał nasz apartament.
     To prawda. Weszłyśmy po krętych, kamienistych schodkach, otoczonych kwiatami, krzewami, ozdobami ogródkowymi i dotarłyśmy na taras. Nie był on duży, ale jaki piękny! Nad nami wisiał szeroki baldachim, zawieszony na drobnych kolumnach. Taras również otaczały różnorodne roślinki, dzrzewka a nawet krzaki z pomidorami. Było cudownie.
     Weszłyśmy do budynku. Na dole była publiczna toaleta, oraz dwa pokoje. Najprawdopodobniej właścicieli. Po prawej stronie stał barek, za którym siedziała starsza kobieta. Obok barku widać było schody.
     - Dobro jutro! - powiedziała po chorwacku kobieta.
     - Dobro jutro. - odpowiedziałyśmy z Izzą, troche spięte. Wcześniej zdecydowałyśmy że będziemy z nią rozmawiać po niemiecku, który razem umiemy bardzo dobrze. A co jeżeli a babcia nie zna Niemieckiego? Będzie kłopot.
     - Sprechen Sie Deutch? - zapytałam wstrzymując oddech.
     - Ja. - odparła kobieta z uśmiechem.
     Odetchnęłyśmy z ulgą. Ciekawe jak cokolwiek byśmy załatwiły. W chorwacji raczej po angielsku się nie mówi, tym bardziej że z tego języka jesteśmy średnie. A chorwacki? HAHAHA.
     - To.. Jak to załatwimy? Myślisz że rodzice podali nasze nazwiska? - zapytała mnie Izzza.
     - Chyba tak. Czekaj, spróbuję się z nią dogadać.
     - Myślę, że nie być z tym problemu, dziewczynki. - kobieta nagle odezwała się po Polsku, wywołując u nas okrzyk zdziwienia. Zaśmiała się. - Mój rodzice być Polakami. Przyjechaliśmy tu, gdy ja mieć dziewięć lat.
     - No, to nie ma sprawy. Z tego co kojarze, nasi rodzice rezerwowali u pani pokój na drugim piętrze. -odezwała się Izza.
     - Tak, pamiętam. Gdybyście miały jakieś pytania, będę tu, lub w moim domku na dole. - faktycznie, przy kamiennych schodkach, były też drugie, mniej widoczne- prowadzące na dół. Schodząc nimi, mijało się pizzernie, która była dokładnie pod nami, potem wchodziło się na drugi, mniejszy taras, także otoczony różnymi pięknymi roślinkami. Obok stał mały, uroczy domek, za którym widać było kawałek ścieżki na którą opadło drzewo. Potem dowiedziałyśmy się, że ta ścieżka prowadzi na plaże, jest to skrót.
     Kobieta dała nam klucze, a my- już trochę zmęczone- wywlokłyśmy się na drugie piętro, pod apartament numer 7. Izza przekręciła klucz w zamku, otworzyła drzwi, a naszym oczą, ukazał się niesamowity widok.
     Po prawej strony od wejścia była kuchnia. Izza od razu rzuciła się, aby przeszukać wszystkie szafki i półki. Była nowoczesna, czysta i bardzo zadbana. Po lewej stronie, była łazienka. Mała, ale urocza i bardzo czysta. Trochę dalej był barek, dzielący kuchnie z salonem. Tam za to, była wygodna sofa, komoda i stół z krzesłami. Ale jaki to wszystko tworzyło widok!
     Obok drzwi do toalety, były też drugie- do sypialni. Tam były dwa jednoosobowe łóżka, szafa i wejście na balkon. Ten był wielki. Zmieścił się tam kolejny stół i krzesła, oraz przenośny grill. Mogę się założyć, że wcisnęłybyśmy tam jeszcze nadmuchiwany mini basen, podkradziony mojej młodszej siostrze.
     - Co jak co, ale apartament to mamy boski. - powiedziałam.
     - Zgadzam się. Co powiesz na małe bieganko na plaże? - zapytała zmienionym głosem Izza.
     - Zaiste, ciekawa propozycja, lecz najpierw muszę cię o czymś uświadomić.
     - Słucham?
     - Zajmuję to łóżko!- rzuciłam się na łóżko bliżej drzwi. Zawsze miałyśmy taką teorię, że gdyby w nocy ktoś wkradł się przez okno, ta co ma bliżej do drzwi, przeżyje.
     - No super! Mam nadzieję że jakby co to po mnie wrócisz i wybawisz z rąk mordercy.
     - No ba.
     Zaśmiałyśmy się. Faktycznie, przydało by się pójść na plażę.
     - To co, ubieramy kostiumy i lecimy na plaże? - zapytałam.
     Nastała chwila ciszy. Spojrzałyśmy na siebię i już dobrze wiedziałyśmy, że każda z nas, ma już kostium na sobie. Zaczęłyśmy się szaleńczo śmiać. Właściwie z niczego.
     Chwilę potem już biegłyśmy schodami koło pizzerni. Poczułam zapach dobrego jedzenia i zaczęłam być głodna. No cóż, liczy się dotarcie jako pierwsza na plaże. Obiegłyśmy domek właścicielki, przeskoczyłyśmy leżące drzewo i piszcząc wbiegłyśmy na plaże. Przewróciłyśmy się umierając ze śmiechu, zaczęłyśmy się turlać, aż dotarłyśmy do morza. Woda była lodowata, jeszcze bardziej piszcząc wstałyśmy i z ostatnimi parsknięciami śmiechu spojrzałyśmy przed siebie. Widok odebrał nam mowę.


Oczywiście znów, mam nadzieję że się podobało i bardzo proszę o komentarze! :3

niedziela, 15 kwietnia 2012

Post czysto informacyjny :3

Moi drodzy! ♥
Fajnie, jeżeli ktokolwiek czyta mój pamiętnik. Ale czy na pewno, ktoś to czyta? Mam nadzieję.
Wpisy postaram się dodawać co wtorki i soboty. Czasem częściej.
Przypominam o pisaniu komentarzy! Pozdrówko :*
Dione.
P.s. INFORMUJĘ TYLKO ŻE POSTY CZYTAMY OD DOŁU STRONY! TO CHYBA JASNE, BO OD PIERWSZEGO ROZDZIAŁU :)

Rozdział 1. ♥



   
     - Jest po prostu... Wspaniale! Prawda?- zachwycała się widokiem Chorwacji Izza.
     - Och tak! Wspaniała była też 25 godzinna podróż autokarem. Przecież, kto by się przejmował klimatyzacją i możliwością uchylenia okien? - ja już nie byłam tak pozytywnie nastawiona. W autokarze siedziałam oczywiście z Izzą. Ale wpływu na to, kto siedział koło nas, nie miałam. W fotelach z tyłu rozsiadł się dość otyły facet, który całą drogę przespał, tym samym nie dając spać innym. Strasznie chrapał. Przed nami siedziała matka z kilkuletnim dzieckiem które całą droge przepłakało. Zamykało się tylko wtedy kiedy spało, a nie zdażało się to często. No, zgadnijcie kto siedział naprzeciwko mnie? Pan o dość niskiej klasie, którego zapach wywoływał we mnie straszne mdłości. Masakra.
     - Nie przesadzaj... Podróż, podróżą, ale teraz czekają na nas dwa tygodnie które spędzimy razem, nie przejmując się absolutnie niczym!
     Już miałam się uśmiechnąć, wziąść Izzę pod ręke i ruszyć na poszukiwanie apartamentu, w którym niby jesteśmy już zameldowane, gdy nagle mój wzrok spoczął na pewnej dziewczynie.
     Blond włosy, 172 centymetry wzrostu, jaskrawo różowa tunika i wielkie okulary przeciwsłoneczne. Do tego te długie, opalone nogi. Okej, takich dziewczyn jest tu dużo. Ale dlaczego właśnie na nią zwróciłam uwagę? Zaraz się dowiecie.
     - Izza! Donie! Co za zbieg okoliczności! Wy tutaj spędzacie wakacje?! - świergotała Laura.
     "Nie, akurat wybrałyśmy się na spacer z Polski do Chorwacji. A te bagaże? Cóż, mamy ze sobą parę drobiazgów. Nie, no coś ty nie przyjechałyśmy tu na wakacje."- pomyślałam. Niestety nie mogłam tego powiedzieć, ponieważ ojciec Laury był właścicielem firmy w której właśnie pracowałam, roznosząc ulotki. Nie mogę jej podpaść.
     - Witaj Laura. Tak, niesamowity zbieg okoliczności. - odrzekłyśmy, prawie równocześnie z Izzą.
     - Jak dawno przyjechałyście? - na myśl znowu przyszła mi ironiczna uwaga. Stoimy, całe spocone, zmęczone z walizami w rękach, w dodatku przy dworcu. Kiedy miałyśmy przyjechać? Wczoraj? Dwie godziny temu i stać tutaj? Boże!
     - Przed chwilą. Właśnie wybieramy się, aby znaleść nasz pensjonat. - powiedziała ze spokojem Izza.
     - Jesteście tu same? Bez rodziców? - zapytała Laura. Bo przecież jak taka głupia blondyneczka mogłaby poradzić sobie sama, w nieznanym państwie, nie znająca jakiegokolwiek przydatnego jęzka? Po prostu by sobie nie poradziła.
     - Tak, bez rodziców, Laura. Zbierałyśmy na te wakacje przez trzy lata i udało się. Rodzice zapłacili nam za autokar oraz zarezerwowali pokój w jakimś apartamentowcu "Brunon". Za pobyt, jedzenie i wszelkie rozrywki płacimy z własnych oszczędności. Da się, prawda? - rzekłam z sztucznym uśmiechem, a Izza dała mi kuksańca w brzuch.
     - No tak, oczywiście. Już wam nie przeszkadzam, na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy, bo pensjonat "Brunon" znajduję się dokładnie naprzeciwko mojego. - powiedziała Laura i odeszła.
     - Budynek w którym mieszkamy znajduje się naprzeciwko niej. - rzekła z niedowierzaniem Izza.
     - Na przeciwko niej. - powtórzyłam smętnie.


Mam nadzieję, że się podobało. Proszę o komentarze! <3