czwartek, 30 sierpnia 2012

Rozdział 11. ♥

Następnego dnia, emocje trochę opadły, ale nie do końca. W głowie nadal pojawiał mi się obraz z poprzedniego wieczoru. Chciałam o tym zapomnieć, spędzić miło dalszą część wakacji, ale nie było to łatwe. Trudno było coś takiego wybić sobie z głowy.
- Obudziłaś się. - usłyszałam Izze.
- Nie, lunatykuje. - uśmiechnęłam się słabo.
- Co mam niby powiedzieć?
- Byłoby dobrze gdybyś opowiedziała mi dokładnie zdarzenia z wczorajszego dnia.
- No... dobrze. Tak więc, wyszłaś na spacer z tym swoim Piotrusiem, a ja alone zaczęłam czytać książke. Wszystko było okey, ale mówiłaś że wrócisz do pół godziny. Zaczęłam się martwić po czterdziestu minutach, wiesz jaka ja jestem...
- Wiem bardzo dobrze. No ale tym razem miałaś powody aby się martwić...
- Po godzinie zadzwoniłam najpierw do ciebie, potem do Piotrka. I tu i tu poczta. Wtedy bardziej się zdenerwowałam. Wiedziałam że mogłaś zapomnieć o całym świecie, ale kiedy już minęło półtorej godziny, nie mając do kogo zadzwonić, zadzwoniłam na policje. Od nich dowiedziałam się, że sprawa jest już wyjaśniona, że miałaś wielkie szczęście i zaraz odwiozą cię do domu. Miałam przygotować ciepłą herbatę. Tyle. Tyle mi powiedzieli. Wyobrażasz sobie jak się wtedy czułam? Wykonałam jeszcze kilka telefonów, chciałam dowiedzieć się więcej, ale nie odbierali. Jak najszybciej rzuciłam się aby zrobić herbatę, bo wiedziałam że za chwile nie będę już w stanie. Nastawiłam wodę, ale po chwili... no rozumiesz chyba, po prostu...
- Zaczęłaś płakać?
- Tak. Przyjechali z tobą za około dwadzieścia minut i zastali mnie w takim stanie. Szybko się ogarnęłam i kazałam położyć na łóżko. Następną godzine czekałam przy tobie, aż się obudzisz. W tym czasie do apartamentu zaczęło wchodzić coraz więcej osób: policjantów, dziennikarzy i gapiów. Nie zwracałam na to uwagi, do chwili aż się nie przebudziłaś. Wtedy wiesz co było.
- Taaak. Dziwnie się wczoraj czułam niewiele pamiętam, ale wiem że Maciej chciał ze mną wyjść na spacer.
- Żadnych spacerów z chłopakami, bez dyskusji! - wykrzyknęła zupełnie poważnie Izza, ale ja nie mogąc się powstrzymać wybuchnęłam głośnym śmiechem. - Co w tym jest śmiesznego?
- Nie słyszałaś swojego głosu! "Bez dyskusji!". - znowu się roześmiałam. - Spokojnie, narazie to Maciek mnie uratował. Ten spacer miałby być takim jakby podziękowaniem. Dobrze by było trochę pogadać. Prawda?
- Może i tak, ale jeżeli chcesz się z nim umówić, idę z wami!
- Dobrze, dobrze.
Ogólnie należe do osób, które emocje ściskają w sobie. Pierwsze wrażenie: roześmiana optymistka, zadowolona z życia która nie ma problemów, ale za to ma mnóstwo przyjaciół i wiele pomysłów. Ale jeżeli ktoś mnie bardziej poznał wiedział, że jestem wrażliwa i mam chwile w których zamykam się w sobie i bardzo potrzebuję żeby ktoś mnie pocieszył, przytulił. Lecz taka osoba się nie znajdzie, ponieważ nikt nie przypuścił by że ktoś taki jak ja może być smutny. Dlatego, że rzadko płaczę i sprawiam wrażenie nieugiętej, wiele ludzi uważa że mam przewage psychiczną nad innymi, co nie jest prawdą. Dużo ludzi mnie krzywdzi, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, a ja wyrzucam to z siebie nie na oczach wszystkich, wybuchając szlochem, ale w domu, wieczorem, pod kołudrą. Taka już jestem. Teraz też nie będę wiecznie zasmucać się i wspominać sytuacji z Piotrkiem. Było minęło. Nie dam rady się nad sobą użalać, raczej wszystkie wspomnienia zostawie dla siebie.
Osobą która naprawdę mnie rozumiała i przed którą mogłam się otworzyć, była Izza. Nawet nie wiem czy darzyłam takim zaufaniem swoich rodziców, jak ją. Była mi bardzo bliska i nie poradziłabym sobie bez niej. A teraz jest tu przy mnie i doskonale mnie rozumie, mimo że od kilku minut nic nie mówimy. Mogę się założyć, że wie o czym teraz myśle. Że wyczuwając moje załamanie, zaraz coś śmiesznego powie, postara się pocieszyć. Cała Izza.
- Nie zamartwiajmy się. Nie po to tu jesteśmy! Widocznie los obdarza nas sprzeciwnościami już od samego początku, ale my pokażamy że jesteśmy silne i to jeszcze będą najleosze wakacje w naszym życiu. Tak jest?!
- Tak jest, sir. - roześmiałyśmy się i przytuliłyśmy.
Jednak siedząc tak, obejmując się nagle śmiech przeobraził się w szloch, zarówno mój jak i Izzy. Siedziałyśmy tak i płakałyśmy, zdając sobie sprawe, że niektórych rzeczy się nie zapomni i doceniłyśmy to, że siedzimy tu razem, mając przy sobie najważniejszą osobe w swoim życiu.

                                                                                                               
Liczę na duuuużo komentarzy. Obserwujcie! Piszcie na maila sugestie, opinie, pytania: zaczynasz.mnie.wkurzac.wiesz@spoko.pl . W komentarzach zostawiajcie swoje maile, będę wam pisać o nowych notkach. Dziękuje wszystkim fanom i pozdrawiam <3

Abym dodała nowy post, musi być przynajmniej 15 komentarzy, jak zwykle :)

wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział 10. ♥



     Obudziłam się w pokoju hotelowym. Nad sobą widziałam zatroskaną twarz Izzy i ojca Piotra. Początkowo pomyślałam że wszystko mi się przyśniło, ale obecność kilku nieznajomych osób, w tym policjantów wzbudziło mój niepokój. Spodziewałam się tego, co za chwilę usłysze. 
     - Oliwia? Słyszysz mnie? Jest w porządku?
     - Tak. Wszystko w porządku. - starałam się, aby mój głos brzmiał tak jak zawsze, spokojnie, ale wesoło, co trochę mi się nie udało. Zabrzmiałam właśnie tak, jak nie chciałam: chrapliwie, z łamiącym się głosem.
     - Oliwia! - Izza rozpłakała się.
     Czułam że i z moich oczu kapią łzy. Czułam się okropnie, na rękach miałam wielkie siniaki, głowa bardzo mnie bolała a świadomość, że w tej chwili mogłoby mnie tu nie być, tylko pogarszała sprawe. 
     Mimo tego, że Izza zachowywała się tak opiekuńczo wobec mnie, nie skoncentrowałam na niej swojej uwagi. Moje oczy błądziły za osobą, dzięki której nie byłam zdana na pastwe Piotra i jego znajomych. Wreszcie go zauważyłam. Siedział na kanapie, a twarz miał ukrytą w swoich dłoniach. Widać, że był zmęczony i smutny. Coś mnie do niego ciągnęło, przeprosiłam Izze i policjanta, wstałam, lekko chwiejąc się na nogach, lecz unikając pomocy innych i udałam się wolnym krokiem w kierunku mojego wybawcy. Nie wiem dlaczego, ale to właśnie od niego chciałam się wszystkiego dowiedzieć. Mimo że praktycznie go nie znałam.
     Podchodząc do sofy, cicho odchrząknęłam.
     - O, to ty. Dobrze że już sie otrząsnęłaś. - smutno się uśmiechnął. 
     - Taaak. Słuchaj, bo widzisz... Wiem że to w takiej sytuacji głupio zabrzmi... Może to za mało, w końcu możliwe, że uratowałeś mi życie, no i... Po prostu...
     - Słuchaj. O co chodzi?
     - Uch... Dziękuje. 
     Nastała chwila ciszy, podczas której spojrzenie chłopaka stało się bardziej obecne. Uśmiechnął się szerzej i pokazał ręką, żebym usiadła koło niego.
     - Uwierz mi. Nie ma za co. Mam... bardzo złe wspomnienia z tym gangiem. Nawet nie wiesz jak bardzo złe. 
     - Powiedz mi o tym.
     - Może kiedyś. W każdym razie, po tym co przeżyłem, był to- wręcz mój obowiązek. Nie przyjmij tego do siebie. Cieszę się, że ci pomogłem, ale bardziej chodziło mi o zemste.
     - Zemste. 
     - Tak. Nie myśl o mnie źle... Po prostu, nie mogłem tego znieść. Teraz mam wyrzuty sumienia że tak go potraktowałem. Jest w szpitalu! Ale po tym co zrobił... Co robi! Z dziewczynami, należało mu się.
     - Czy ty...? Mówisz poważnie?! Masz wyrzuty sumienia z powodu pobicia kogoś takiego? W takiej sytuacji?
     - Oliwia to też człowiek. Zbłądzony, ale człowiek. A ja doprowadziłem do tego że wylądował w szpitalu.
     Znowu cisza. Pomyślałam o tym, co powiedział. Miał racje. Ale na jego miejscu, zrobiłabym to samo. Przypomniałam sobie, że właściwie rozmawiam o uczuciach z osobą, o której nic nie wiem. A więc zapytałam:
     - Właściwie jak masz na imię?
     -  Maciej. 
     - Jak się tu znalazłeś? W chorwacji? Mieszkasz tu?
     - Jestem tu na wakacjach tak jak ty. Przyjechałem sam, powspominać i odpocząć.
     - Sam? Bez rodziców, rodzeństwa, znajomych? Dziewczyny...? - Maciek odwrócił głowe.  - Powiedziałam coś nie tak?
     - Skąd. - uśmiechnął się. - Posłuchaj, chce żebyś wiedziała, że znalazłaś się w bardzo, ale to bardzo niebezpiecznej sytuacji. Miałaś wielkie szczęście. I proszę cie w imieniu wszystkich facetów abyś następnym razem bardziej uważała z kim się umawiasz. 
     - Dobrze... Ale dlaczego w imieniu wszystkich facetów?
     - Szkoda by było stracić taką piękną, a jak widze i mądrą dziewczyne. - popatrzył mi w oczy i dodał - wiem, teraz masz napewno traume. Ale ja... coś czuje i chyba nie warto tego przegapić. Nie chcesz może wybrać sie ze mną na spacer? Źle się tu czuje, wolałbym pogadać na zewnątrz.
     - Maciek... Prosze nie obraź się... Czuję się jak ostatnia włóczęga i pewnie tak wyglądam. Musze się odświeżyć, przespać. No i...
     - Jasne, głupi pomysł. Przepraszam że zapytałem.
     - Jestem ci niezmiernie wdzięczna, ale teraz po prostu nie mam ochoty.
     - Rozumiem cię, spokojnie. - kolejny czarujący uśmiech z jego strony.
     - Dziękuje. - chociaż on napewno zrozumiał, że były to podziękowania za zrozumienie z jego strony, tak naprawdę to dziękowałam mu za pomoc. Chciałabym podziękować jeszcze raz. I kolejny. Nie wiem jak mam wyrazić to co czuje. Jeszcze nigdy nie byłam nikomu tak wdzięczna. Zrozumie to jedynie osoba, która poczuje, że jest już przegrana- że nie ma już szans, że za chwile zginie. A tutaj nagle, nadzieja powraca. I to dzięki jednej osobie. U której już chyba zawsze bede miała dług wdzięczności. 
     A co do tego, że nie mam ochoty iść z nim na spacer? Skłamałam. Kłamałam jak cholera. Moim pieprzonym marzeniem było z nim się przejść. Dlaczego odmówiłam? Jestem idiotką. 

                                                                                                                                                                  
No to mamy 10 rozdział. Dzięki za komentarze, przypominam o mailu ( zaczynasz.mnie.wkurzac.wiesz@spoko.pl ) na który możecie wysyłać opinie, sugestie, pytania i opowieści od kogo i jak dowiedzieliście się o moim blogu. Możecie też podawać swoje maile, jeżeli nie macie tu konta i nie macie jak obserwować, a ja będę was informować o nowych postach.
Dziękuje wszystkich fanom, mam nadzieje że będzie ich coraz więcej.
Przepraszam za błędy w poprzednim rozdziale, mam nadzieje że teraz jest ich mniej.
Możliwe że przez dłuższy czas nic nie dodam- moja matka odłączy mi neta. ;_;
Mimo to piszcie na maila, dodawajcie pozytywne komentarze PEŁNE POCIESZENIA i życzcie szczęście. Kocham was moi drodzy i dziękuje za wszystko. Ciao :(

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Post czysto informacyjny :3

Cieszę się, że jest takie zainteresowanie moim blogiem. Coraz więcej komentarzy! Gdyby jeszcze było dużo obserwatorów. Skoro wam sie podoba- to obserwujcie! ;)
Są dwie nowe możliwości:
a) jeżeli nie macie tu konta i nie macie jak obserwować, podajcie swój mail, gg, cokolwiek. Będę was informować o nowych rozdziałach.
b) na mail: zaczynasz.mnie.wkurzac.wiesz@spoko.pl wysyłajcie swoje opinie, sugestie, pytania, lub prośby dotyczące rozdziałów lub bloga. Na wszystkie maile odpowiem. Mam prośbe. Jeśli możecie, niech każdy z was wyśle mi "historie" jak dowiedzieliście się o moim blogu, jaka była wasza pierwsza reakcja i jak wam się spodobało. :)
Dziękuje no i zapraszam do czytania najnowszego rozdziału, poniżej <3 
Pozdrawiam. :>

niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział 9. ♥


Kiedy znalazłam się na plaży, w towarzystwie Piotrka poczułam że coś jest nie tak. Nie czułam się już tak swobodnie jak wtedy kiedy była przy nas Izza. Piotr mało się oddzywał i szybko szedł przed siebie, tak jakby od dawna znał już cel wędrówki. Kiedy pytałam dokąd idziemy albo nie odpowiadał, albo zbywał mnie czymś w stylu: "zaczekaj."
     - Słuchaj, jeżeli teraz nie powiesz mi gdzie idziemy, wracam do domu! - zaczęłam.
     - Zamknij się! Denerwujesz mnie. Siedź cicho i idź za mną. Jesteśmy z kimś umówieni. 
     Szorstkość w głosie Piotrka i jego słowa bardzo mnie zdziwiły. Do tego stopnia, że totalnie mnie zatkało i stanęłam jak wryta na środku chodnika. Ale Piotrek nie dał mi dłużej postać. Mocno szarpnął mnie za ramię i ciągnął za sobą. 
     - Zostaw mnie! Rozumiesz?! Nie masz prawa nigdzie mnie ciągnąć jeżeli na to nie wyrażam...
     - Zgody? Zdziwisz się. Nie mam prawa? A kto mi to prawo narzuca?
     - Na przykład twój ojciec!
     - Nie mieszaj w to mojego ojca! On nic nie rozumie! Tak jak i ty, zresztą za chwilę i tak pozbędę się ciebie i odpocznę!
     Po głowie zaczęły mi krążyć niepokojące myśli. Piotrek rzeczywiście mnie przestraszył. Tym bardziej że zeszliśmy już z plaży i teraz szliśmy wąskim chodniczkiem wśród kamienic. Było ciemno, a im dalej szliśmy, tym mniej mijaliśmy ludzi. Teraz właściwie było już zupełnie pusto. Strasznie się bałam, łzy cisnęły mi się do oczu, bo byłam zupełnie bezsilna przy Piotrku. Widocznie bardzo się do niego myliłam. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu.
     - Słucham?! Tak! Jesteśmy za zakrętem. Masz auto? Dobrze. Ilu was jest? Nie można jej będzie słyszeć, bo... Tak, wiem, wiem. Bo kręci się za dużo ludzi. Zaraz będziemy.
     - Piotrek? - wyszeptałam cicho. - Boje się. Musisz mi to robić?
     - Nie jesteś pierwszą dziewczyną, która chce mnie wziąść na litość. Zaczęłaś mi się nawet podobać. Ale cóż, to moja praca. Zaraz będzie po wszystkim. - po tych słowach byłam już pewna, że dzieje się coś złego. Możliwe że to były moje ostatnie chwile. Pierwszy raz od kilku miesięcy zaczęłam modlić się do Boga o cód. Nie wiedziałam co takiego robili "pracodawcy" Piotra z tymi wszystkimi dziewczynami, ale byłam pewna, że to nic przyjemnego. Naprawde się bałam. 
     Nagle, z któregoś z odchodzących ścieżek wyszedł jakiś chłopak. Był wyższy ode mnie, a nawet od Piotra, ale w ciemności udało mi się spostrzec jego twarz i był mniej więcej koło dwudzestki.
     - Przepraszam, wiesz, że faktycznie nie masz prawa, nigdzie jej zaprowadzać? Powinieneś o tym wiedzieć, mając ojca policjanta.
     - Spieprzaj! Kim ty właściwie jesteś? Ja tu załatwiam swoje sprawy. - w tej chwili w moim sercu rozbłysło się światełko nadzieji.
     - Radze ci panować nad emocjami. Obawiam się, że nie załatwisz już swoich spraw. Twoich kolegów zgarnęła policja. Między innymi twój ojciec.
     Piotr otworzył szerzej oczy ze ździwienia. Nagle, wrócił do rzeczewistości i wymierzył tajemniczemu prawego sierpowego. Ale ten był szypszy. Uchylił się przed jego uderzeniem i sam walnął go pięścią w nos, a potem kiedy upadł, kopnął go mocno w krocze. Nachylił się i szepnął:
     - Mam nadzieję że to ci wystarczy. Źle skończysz. Piotrze.
   
***

To tyle na 9 rozdział. Mam nadzieje że się podoba. Dla osób które nie mają tu konta- możecie pisać w komentarzu swój mail, lub gg. Będę was informować o nowych rozdziałach! :)
Dziękuje za komentarze i miłe opinie. Mam nadzieję na więcej.

15 komentarzy= nowy post.

Ale komentujcie więcej niż 15 i obserwujcie <3

Pozdrawiam, oceniajcie w komentarzach :*

sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział 8. ♥


W drodze do centrum, gdzie umówiłyśmy się z Piotrem, mijałyśmy miliony sklepów z ciuchami i bardzo nam się zachciało pójść na zakupy. Postanowiłyśmy się wybrać na szaleństwo zakupów następnego dnia. Tylko żeby nam starczyło pieniędzy!
     - Nie myślałaś o tym, żeby się zakochać przez wakacje? - zapytałam Izzę.
     - Mam do tego troche inne podejście niż ty, Oliwia - westchnęła - "zakochać się"! A co to właściwie znaczy? Przecież nie można tego zaplanować, fajnie by było, owszem. Ale o czym tu można myśleć? Mam wrażenie że miłość przychodzi z zaskoczenia i nic co jest na siłe, nie wychodzi. Pamiętaj o tym! - uśmiechnęła się.
     - Coś sugerujesz? Mi się po prostu spodobał chłopak poznany na wakacjach i próbuję się do niego zbliżyć. Co w tym złego?
     - Nic! Ciesze się, że się zakochałaś, ale na mnie nie naciskaj! Żartowałam z tym, że go zaklepuję! Pamiętasz? Nie miałam zamiaru, ja chłopaków trzymam na dystans, poczekam sobie na kogoś wyjątkowego. 
     - Nie ma ludzi doskonałych, wiesz? Może troche zmniejsz wymagania? Nie wiem czy znajdziesz księcia na białym koniu. - parsknęłam, ale Izza się nie odezwała.
     Reszte drogi przebyłyśmy w milczeniu. Mijając wystawy z pamiątkami, myślałam o moich dwóch pozostałych przyjaciółkach i byłym chłopaku, z którym teraz się przyjaźnie, Tomkiem. Im też przydałoby sie coś kupić. 
     Nagle poczułam, że tracę równowage. Myślałam że przewróce się i ośmiesze, ale o dziwo znalazłam się w ciepłych i silnych ramionach. Zdecydowanie nie należały one do Izzy.
     - Koleżanka powinna bardziej uważać, następnym razem może mnie nie być, aby wybawić koleżankę z opresji. - usłyszałam czarujący głos Piotrka. 
     - Mam jednak nadzieję że przy mnie wtedy będziesz. - uśmiechnęłam się.
     - To już zależy tylko od ciebie. - po tych słowach, nastała krępująca cisza, podczas której Piotr nadal mnie obejmował, patrząc mi w oczy z tym swoim zaczepnym uśmiechem. Ten cudowny moment zepsuła Izza:
     - Ej, może przesadzam, ale czuje się jak piąte koło u wozu, moglibyście przestać się migdalić?
     - Migdalić? My...? Ale... Izza, śmieszna jesteś. Dałabyś spokój, no. - język mi się plątał i chyba pierwszy raz w życiu nie wiedziałam co powiedzieć, tym bardziej że Piotrek nadal się na mnie patrzył i nie odezwał się ani słowiem. - Dobra! To... Zbierajmy się do tego centrum bo w taki upał, wszystkie lody się skonczą! - troche idiotyczne miałam usprawiedliwienie, ale co miałam powiedzieć. Wyplątałam się niezdarnie z objęć ukochanego chłopaka i ruszyliśmy w strone centrum. 
     Zjedliśmy lody, których było bardzo dużo i nie groziło nam że się skończą. Potem przeszliśmy po sklepach z pamiątkami, kupiliśmy parę głupich rzeczy które nigdy w życiu się nie przydadzą i poszliśmy na most, oglądać statki dobijające do portu. Było cudownie, a jeszcze lepiej kiedy Piotr szepnął mi do ucha: 
     - Myślisz że Izza miałaby nam za złe, gdybym zaprosił cię wieczorem na spacer po plaży? 
     - Myślę że nie. Poza tym, ona nie ma tu wiele do powiedzenia. - roześmialiśmy się.
     - Co wam tak wesoło? - zapytała Izza.
     - Nic, nic. Albo może lepiej cię uświadomię. Dzisiejszy wieczór spędzisz sama lub w towarzystwie Laury. My wychodzimy. - powiedziałam uśmiechnięta.
     - Nie ma tak! Z kim ja pojechałam na wakacje? Z jakąś kochliwą zdrajczynią?
     - Widocznie tak. Też cię kocham.
     Po tych słowach wszyscy razem wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w drogę powrotną do pensjonatu. Z każdym krokiem zwiększała się ilość moich motylków w brzuchu. Strasznie się denerwowałam. Po głowie chodziło mi jedno pytanie: "Czy w trakcie tego spaceru Piotrek i ja zostaniemy parą?". 
     Tego dowiem się na plaży.

* * *

Mam nadzieje że 8 rozdział się spodobał. Przepraszam za takie opuźnienie w dodawaniu postów, ale byłam na wsi, nad jeziorem. Dziękuje za wszystkie życzenia "miłego wyjazdu", faktycznie był bardzo miły :)
Cieszę się również że podoba wam się mój blog, widze dużo pozytywnych komentarzy, mam nadzieje że z czasem będzie coraz popularniejszy. Zapraszam do obserwowania, jeżeli jeszcze nie obserwujecie. :*
Przypominam o zasadzie komentarze za post. Tym razem troszeczke podwyższam, 
15 komentarzy = nowy post.
Dziękuje i pozdrawiam koty <3

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Post czysto informacyjny :3

Moi drodzy!

Nie wiecie jak sie ciesze że jest jakieś zainteresowanie moim blogiem. Udaje wam się dobijać chociaż do tych 15 komentarzy pod postem :) Teraz wyjeżdżam, więc zawieszam bloga na tydzień, ale to nie znaczy że nie licze na to, że jak wróce to będzie powyżej 10 komentarzy pod moim najnowszym rozdziałem. :*
Komentujcie, obserwujcie, dodawajcie w komentarzach linki do swoich blogów- napewno wejdę. Fajnie że się rozkręca mój blog, dzięki wszystkim udzielającym się. 
WRACAM ZA TYDZIEŃ <33

czwartek, 16 sierpnia 2012

Roździał 7. ♥

Obudziło mnie zamieszanie w kuchni. Z początku, kiedy otworzyłam oczy, miałam wrażenie, że zdarzenia z poprzedniego dnia mi się przyśniły, ale wątpliwości rozwiały się, kiedy wyszłam z sypialni i natknęłam się na milczącą Izzę.
     - Nareszcie! Wiesz, myślałam że zwariuję! - przywitała mnie.
     - Miłe "dzień dobry" moja przyjaciółko. Co się stało że prawie zwariowałaś?
     - Widzisz... Jakby co, to się nie śmiej! Muszę się upewnić czy... Nie miałam się kogo zapytać! Po prostu nie jestem pewna czy to wszystko co się wczoraj stało to rzeczywistość, czy mi się to przyśniło? - zapytała. Postanowiłam sobie zażartować.
     - Jeszcze się pytasz? Oczywiście że ci się nie śniło! Chyba widzisz że jesteś w Chorwacji, też czuję się tak cudownie, że czasem zastanawiam się czy to nie sen. Ale to rzeczywistość, jesteśmy tu razem, na wakacjach, w Chorwacji! - z trudem powstrzymałam śmiech.
     - Ale... chodzi mi o złodzieja! Pamiętasz?
     - Co? Haha, jakiego złodzieja? To chyba rzeczywiście był sen!
     - A Piotrek?
     - Mój brat? Co on ma do tego? Nie rozumiem cię. - skorzystałam z tego, że mój braciszek miał na imię Piotr. Dziękuję, bracie!
     - Ach, no tak! Za piękne żeby było prawdziwe...
     - Żartowałam! - parsknęłam śmiechem - też dzisiaj rano myślałam że to sen, ale to prawda, no chyba że śnimy o tym samym - uśmiechnęłam się - tak, wczoraj rozwaliłam na łopatki tutejszego złodziejaszka i zgarnęłam dla nas 2000 kun, bilety na rejs statkiem i zapoznałam cię z przystojniakiem Piotrkiem, synem policjanta! Niewyobrażalne, no nie?
     - Głupia jesteś! Już się rozczarowałam, ale na szczęście... - powiedziała przez śmiech Izza.
     - O mój boże! - nagle sobie o czymś przypomniałam.
     - Co się stało?
     - Zapomniałyśmy! Rodzice! Miałyśmy dać znać, jak dojedziemy! Oni nas zabiją!
     - Faktycznie! Dobrze, że mamy wytłumaczenie, telefony przywłaszczył sobie pewien mężczyzna który zakradł się do naszego apartamentu... Myślisz że uwierzą?
     - A czemu by nie? Ja już im nagadam, to uwierzą!
     Popędziłyśmy do plastikowych torebek z naszymi odzyskanymi rzeczami. Ponieważ wczoraj nikt nie pokwapił się sprawdzić, czy zawartości portfeli nie uległy zmianie, trochę się zaniepokoiłyśmy. Ale naszczęście wszystko było okej, telefony również działały, jedno tylko było dobijające. Na oby dwóch wyświetlaczach widniała liczba dwunastu nieodebranych połączeń. Boję się!
     - Dobrze! Zadzwonie pierwsza, jeżeli chcesz potem mogę porozmawiać z twoimi rodzicami - zdobyłam się na odwagę. Wykręciłam numer i słuchałam sygnału. Jeden, drugi, trzeci... W końcu!
     - Halo? Mamo? - odezwałam się niepewnie.
     - Oliwia! Wiesz jak ja się martwiłam?! I tata, nie wyobrażasz sobie! Miałyście zadzwonić, chyba już nigdy cię nigdzie nie puszczę! Ale mi napędziłaś stracha, dlaczego się nie odezwałaś?
     - Spokojnie! Nie zapomniałabym przecież, najpierw mnie wysłuchaj. Coś się stało! Nie wiem czy mi uwierzysz, ale... - i zaczęła się historia. Opowiadanie jej, trochę mnie już nużyło, ale z drugiej strony dalej ekscytowało i czułam się dumna że udało mi się dokonać czegoś takiego. Po kilku minutach ciągłego monologu nastała cisza.
     - Mamo? - odezwałam się.
     - Myślisz że ci uwierzę? Naprawdę się na tobie zawiodłam, umawiałyśmy się że zadzwonisz, zresztą to jest oczywiste. Ale ty nie jesteś odpowiedzialna, ciekawe jakbyś się czuła, gdyby twoje nastoletnie dziecko wyjechało na wakacje z kraju i nie odezwało się po przyjeździe ani słowiem. Jeszcze tak bezczelnie kłamiesz! Co to za bajeczki?! Nie umiesz się otwarcie przyznać do tego, że popełniłaś gafę, zresztą jak zawsze?! Radzę zadzwonić do rodziców Izzy i już tak nie kłamać, bo nie ręczę za siebie! - usłyszałam ciągły sygnał. Nie mogłam w to uwierzyć! Nie spodziewałam się takiej reakcji po mojej mamie. Wiem że ta historia jest niecodzienna ale nie oszukiwałabym w taki sposób rodziców.
     - I jak? - wyrwał mnie z zamyślenia szept Izzy.
     - Dupa. Klapa. Masakra.
     - Czemu? Co powiedziała? Nie uwierzyła, tak? Wiedziałam!
     - Teraz trzeba zadzwonić do twoich rodziców, byle szybko.
     - Żartujesz sobie? Oni też nie uwierzą, są gorsi od twojej mamy!
     - Musisz - powiedziałam - moja mama zaraz się z nimi skontaktuje i już nie będzie szans żeby cokolwiek wyjaśnić. Dzwonię!
     - Nie! Jak już, to zadzwonię ja. Nie dam ci zepsuć całej sprawy!
     - No wiesz! - wykrzyknęłam trochę teatralnie. - Dobrze, to dzwoń.
     Naszczęście rodzice Izzy byli bardziej wyrozumiali i chyba nam uwierzyli. Może faktycznie nie mam daru przekonywania? Nie! To napewno moja mama jest nieugięta.
     - To co dzisiaj robimy? - zapytałam.
     - Centrum, jakieś pamiątki, ciuszki? Musimy też pójść do spożywczego, nie mamy nic do jedzenia. Aha, no i zadzwonimy do Piotrka, prawda? - Izza mrugnęła okiem.
     - Taak, zadzwonimy. A raczej ja zadzwonie. - w tej samej chwili rozległ się dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się numer poznanego wczoraj chłopaka, oraz jego zdjęcie. Skąd ono się tam wzięło?!
     - Halo, Oliwia? - usłyszałam jego głos.
     - Cześć Piotrek! Co tam u ciebie?
     - W porządku... Co powiecie na wypad do centrum, dzisiaj o dwunastej?
     Uśmiechnęłam się.
     - Bardzo chętnie.


----------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za takie opóźnienie w postach, ale byłam najpierw na wsi, potem na obozie... BRAK INTERNETU! Obiecuje że to nadrobie, ale stara zasada. 10 komentarzy= nowy post. Zachęcam do obserwowania! :*