Idąc plażą, wzdłuż morza myślałam o tym, że czeka mnie jeszcze dziesięć dni w tym wspaniałym miejscu i mimo przeciwności losu powinnam się nimi cieszyć. Długo starałam się o ten wyjazd- zarówno finansowo jak i spędziłam dużo czasu przekonując rodziców. Myślałam że będą to moje najlepsze wakacje, z przyjaciółką...
- Oliwia, niezależnie od tego co myślisz, wiedz że napewno będą to nasze najlepsze wakacje. Minęły dopiero trzy dni i...
- Och, Izza, czytasz mi w myślach, naprawdę. - uśmiechnęłam się słabo.- dobrze, ale pomyśl- sama mówisz, minęły trzy dni! W te trzy dni zdążyło stać się tyle złego, boję się o kolejne dziesięć...
- To się nie bój! Popatrz pozytywnie, naprzykład dzięki temu facetowi mamy dwa tysiące kun do wydania! I rejs statkiem... Dobrze pamiętam, że bilety są na dzisiaj?
- Dobrze, dobrze. Ale nie wiem czy będę w stanie...
- Będziesz! - przerwała mi przyjaciółka - nie zmarnujemy takiej okazji! Co złego, to przeszłość teraz mamy przeżyć najwspanialsze wakacje.
Przytuliłyśmy się. Czasem naprawde zastanawiam się, czy udałoby mi się funkcjonować bez niej. Wczoraj, po naszej chwili załamania, bez żadnej wieczornej toalety położyłyśmy się na łóżko i usnęłyśmy, przytulając. Około drugiej w nocy, obudziłam się- przy twarzy miałam stope Izzy, oczywiście ona miała całą kołudre i na łóżku mieściła mi się tylko noga, tyle miejsca ona zajęła. Na początku chciałam ją delikatnie przesunąć, przykryć się i cicho usnąć, ale kiedy walnęła mnie ręką w twarz nie wytrzymałam- wstałam, wzięłam najtwardszą poduszke jaka była w apartamencie i walnęłam nią Izzę w głowe. A ta nic! Przewróciła się tylko na drugi bok. Kiedy ona tak, to poszłam na całego: mamy taki sprey na komary, który okropnie śmierdzi a psikać nim można tylko na powietrzu, inaczej nie da się oddychać. Wzięłam go i popsikałam koleżance nad głową. Oczywiście nie minęło pół minuty, jak ta otworzyła oczy i z kaszlem wybiegła na balkon. Tak się jej pozbyłam, szybko wskoczyłam do łóżka, wzięłam całą kołudre i zanim jeszcze Izza wróciła do pokoju, ja już spałam.
- Dobrze, w takim razie wróćmy do pokoju, przygotujmy się i pojedziemy do zatoki. - powiedziałam.
- Nie możemy zapomnieć aparatu! Zresztą, zawsze zapominamy, nic nowego...
- Tym razem weźmiemy wszystko, tylko chodźmy już, bo mi za gorąco. Pragne zimnego prysznicu!
To mówiąc, skręciłam w alejke łączącą plaże z ulicą i zawróciłam w kierunku apartamentu, ciągnąc za sobą Izze. Mimo że jesteśmy tutaj od kilku dni, zdążyłam poznać miasteczko jak własną kieszeń.
- To co, zamierzasz z nim się spotkać? - głos Izzy wyrwał mnie z zamyślenia.
- Z kim? - zdziwiłam się.
- Zgadnij. Twój wybawiciel! Chcesz go uraczyć spacerem? Pewnie tak, ale pamiętaj co powiedziałam- beze mnie nie ma mowy! Nie wiadomo już komu ufać.
- Zrozumiałam - zaśmiałam się. - może umówimy się tak, będziemy ufały tylko sobie nawzajem, żadnym chłopakom? Ich trzeba trzymać na dystans.
- Pierwszy raz powiedziałaś coś sensownego... No cóż, ja teraz proponuje coś zrobić - powiedziała Izza, wchodząc do naszego pensjonatu.
- Ale co? - zapytałam.
- Zadzwońmy do rodziców.
Przepraszam za takie opuźnienie w notkach! Brak internetu + rozpoczęcie roku... W ogóle nie miałam czasu ani ochoty na czytanie. Mam nadzieję, że nowy rozdział się wam spodoba i postaram się dodać kolejny w przyszłym tygodniu. Zapraszam do obserwowania i pisania sugestii, pytań, ocen lub historii jak dowiedziałyście się o moim blogu na maila: zaczynasz.mnie.wkurzac.wiesz@spoko.pl .
PODAWAJCIE SWOJE MAILE W KOMENTARZU, BEDE INFORMOWAĆ O NOWYCH NOTKACH. OBSERWUJCIE. ZOSTAWIAJCIE LINKI DO SIEBIE.
POZDRAWIAM <3