Słuchajcie, bardzo was przepraszam że od dłuższego czasu nic nie dodaje. Miałam totalnego doła, żadnych pomysłów na pisanie, chyba rozumiecie. :( Co nie oznacza, że opuściłam mojego kochanego bloga i Was, w żadnym wypadku! Po prostu potrzebowałam kilka dni, no dobrze, tygodni odpoczynku. Już poprzednie posty dodawane były z dużymi opóźnieniami, ponieważ nie miałam na pisanie ochoty, to wszystko było wymuszone... Teraz znów czuję się na siłach, postaram się zalać was moimi wypocinami. Mam nadzieje że mi wybaczycie za tak długą przerwe i licze na doping z waszej strony.
Pozdrawiam wszystkich fanów, bajo :*
sobota, 20 października 2012
piątek, 21 września 2012
Rodział 12. ♥
Idąc plażą, wzdłuż morza myślałam o tym, że czeka mnie jeszcze dziesięć dni w tym wspaniałym miejscu i mimo przeciwności losu powinnam się nimi cieszyć. Długo starałam się o ten wyjazd- zarówno finansowo jak i spędziłam dużo czasu przekonując rodziców. Myślałam że będą to moje najlepsze wakacje, z przyjaciółką...
- Oliwia, niezależnie od tego co myślisz, wiedz że napewno będą to nasze najlepsze wakacje. Minęły dopiero trzy dni i...
- Och, Izza, czytasz mi w myślach, naprawdę. - uśmiechnęłam się słabo.- dobrze, ale pomyśl- sama mówisz, minęły trzy dni! W te trzy dni zdążyło stać się tyle złego, boję się o kolejne dziesięć...
- To się nie bój! Popatrz pozytywnie, naprzykład dzięki temu facetowi mamy dwa tysiące kun do wydania! I rejs statkiem... Dobrze pamiętam, że bilety są na dzisiaj?
- Dobrze, dobrze. Ale nie wiem czy będę w stanie...
- Będziesz! - przerwała mi przyjaciółka - nie zmarnujemy takiej okazji! Co złego, to przeszłość teraz mamy przeżyć najwspanialsze wakacje.
Przytuliłyśmy się. Czasem naprawde zastanawiam się, czy udałoby mi się funkcjonować bez niej. Wczoraj, po naszej chwili załamania, bez żadnej wieczornej toalety położyłyśmy się na łóżko i usnęłyśmy, przytulając. Około drugiej w nocy, obudziłam się- przy twarzy miałam stope Izzy, oczywiście ona miała całą kołudre i na łóżku mieściła mi się tylko noga, tyle miejsca ona zajęła. Na początku chciałam ją delikatnie przesunąć, przykryć się i cicho usnąć, ale kiedy walnęła mnie ręką w twarz nie wytrzymałam- wstałam, wzięłam najtwardszą poduszke jaka była w apartamencie i walnęłam nią Izzę w głowe. A ta nic! Przewróciła się tylko na drugi bok. Kiedy ona tak, to poszłam na całego: mamy taki sprey na komary, który okropnie śmierdzi a psikać nim można tylko na powietrzu, inaczej nie da się oddychać. Wzięłam go i popsikałam koleżance nad głową. Oczywiście nie minęło pół minuty, jak ta otworzyła oczy i z kaszlem wybiegła na balkon. Tak się jej pozbyłam, szybko wskoczyłam do łóżka, wzięłam całą kołudre i zanim jeszcze Izza wróciła do pokoju, ja już spałam.
- Dobrze, w takim razie wróćmy do pokoju, przygotujmy się i pojedziemy do zatoki. - powiedziałam.
- Nie możemy zapomnieć aparatu! Zresztą, zawsze zapominamy, nic nowego...
- Tym razem weźmiemy wszystko, tylko chodźmy już, bo mi za gorąco. Pragne zimnego prysznicu!
To mówiąc, skręciłam w alejke łączącą plaże z ulicą i zawróciłam w kierunku apartamentu, ciągnąc za sobą Izze. Mimo że jesteśmy tutaj od kilku dni, zdążyłam poznać miasteczko jak własną kieszeń.
- To co, zamierzasz z nim się spotkać? - głos Izzy wyrwał mnie z zamyślenia.
- Z kim? - zdziwiłam się.
- Zgadnij. Twój wybawiciel! Chcesz go uraczyć spacerem? Pewnie tak, ale pamiętaj co powiedziałam- beze mnie nie ma mowy! Nie wiadomo już komu ufać.
- Zrozumiałam - zaśmiałam się. - może umówimy się tak, będziemy ufały tylko sobie nawzajem, żadnym chłopakom? Ich trzeba trzymać na dystans.
- Pierwszy raz powiedziałaś coś sensownego... No cóż, ja teraz proponuje coś zrobić - powiedziała Izza, wchodząc do naszego pensjonatu.
- Ale co? - zapytałam.
- Zadzwońmy do rodziców.
Przepraszam za takie opuźnienie w notkach! Brak internetu + rozpoczęcie roku... W ogóle nie miałam czasu ani ochoty na czytanie. Mam nadzieję, że nowy rozdział się wam spodoba i postaram się dodać kolejny w przyszłym tygodniu. Zapraszam do obserwowania i pisania sugestii, pytań, ocen lub historii jak dowiedziałyście się o moim blogu na maila: zaczynasz.mnie.wkurzac.wiesz@spoko.pl .
PODAWAJCIE SWOJE MAILE W KOMENTARZU, BEDE INFORMOWAĆ O NOWYCH NOTKACH. OBSERWUJCIE. ZOSTAWIAJCIE LINKI DO SIEBIE.
POZDRAWIAM <3
- Oliwia, niezależnie od tego co myślisz, wiedz że napewno będą to nasze najlepsze wakacje. Minęły dopiero trzy dni i...
- Och, Izza, czytasz mi w myślach, naprawdę. - uśmiechnęłam się słabo.- dobrze, ale pomyśl- sama mówisz, minęły trzy dni! W te trzy dni zdążyło stać się tyle złego, boję się o kolejne dziesięć...
- To się nie bój! Popatrz pozytywnie, naprzykład dzięki temu facetowi mamy dwa tysiące kun do wydania! I rejs statkiem... Dobrze pamiętam, że bilety są na dzisiaj?
- Dobrze, dobrze. Ale nie wiem czy będę w stanie...
- Będziesz! - przerwała mi przyjaciółka - nie zmarnujemy takiej okazji! Co złego, to przeszłość teraz mamy przeżyć najwspanialsze wakacje.
Przytuliłyśmy się. Czasem naprawde zastanawiam się, czy udałoby mi się funkcjonować bez niej. Wczoraj, po naszej chwili załamania, bez żadnej wieczornej toalety położyłyśmy się na łóżko i usnęłyśmy, przytulając. Około drugiej w nocy, obudziłam się- przy twarzy miałam stope Izzy, oczywiście ona miała całą kołudre i na łóżku mieściła mi się tylko noga, tyle miejsca ona zajęła. Na początku chciałam ją delikatnie przesunąć, przykryć się i cicho usnąć, ale kiedy walnęła mnie ręką w twarz nie wytrzymałam- wstałam, wzięłam najtwardszą poduszke jaka była w apartamencie i walnęłam nią Izzę w głowe. A ta nic! Przewróciła się tylko na drugi bok. Kiedy ona tak, to poszłam na całego: mamy taki sprey na komary, który okropnie śmierdzi a psikać nim można tylko na powietrzu, inaczej nie da się oddychać. Wzięłam go i popsikałam koleżance nad głową. Oczywiście nie minęło pół minuty, jak ta otworzyła oczy i z kaszlem wybiegła na balkon. Tak się jej pozbyłam, szybko wskoczyłam do łóżka, wzięłam całą kołudre i zanim jeszcze Izza wróciła do pokoju, ja już spałam.
- Dobrze, w takim razie wróćmy do pokoju, przygotujmy się i pojedziemy do zatoki. - powiedziałam.
- Nie możemy zapomnieć aparatu! Zresztą, zawsze zapominamy, nic nowego...
- Tym razem weźmiemy wszystko, tylko chodźmy już, bo mi za gorąco. Pragne zimnego prysznicu!
To mówiąc, skręciłam w alejke łączącą plaże z ulicą i zawróciłam w kierunku apartamentu, ciągnąc za sobą Izze. Mimo że jesteśmy tutaj od kilku dni, zdążyłam poznać miasteczko jak własną kieszeń.
- To co, zamierzasz z nim się spotkać? - głos Izzy wyrwał mnie z zamyślenia.
- Z kim? - zdziwiłam się.
- Zgadnij. Twój wybawiciel! Chcesz go uraczyć spacerem? Pewnie tak, ale pamiętaj co powiedziałam- beze mnie nie ma mowy! Nie wiadomo już komu ufać.
- Zrozumiałam - zaśmiałam się. - może umówimy się tak, będziemy ufały tylko sobie nawzajem, żadnym chłopakom? Ich trzeba trzymać na dystans.
- Pierwszy raz powiedziałaś coś sensownego... No cóż, ja teraz proponuje coś zrobić - powiedziała Izza, wchodząc do naszego pensjonatu.
- Ale co? - zapytałam.
- Zadzwońmy do rodziców.
Przepraszam za takie opuźnienie w notkach! Brak internetu + rozpoczęcie roku... W ogóle nie miałam czasu ani ochoty na czytanie. Mam nadzieję, że nowy rozdział się wam spodoba i postaram się dodać kolejny w przyszłym tygodniu. Zapraszam do obserwowania i pisania sugestii, pytań, ocen lub historii jak dowiedziałyście się o moim blogu na maila: zaczynasz.mnie.wkurzac.wiesz@spoko.pl .
PODAWAJCIE SWOJE MAILE W KOMENTARZU, BEDE INFORMOWAĆ O NOWYCH NOTKACH. OBSERWUJCIE. ZOSTAWIAJCIE LINKI DO SIEBIE.
POZDRAWIAM <3
czwartek, 30 sierpnia 2012
Rozdział 11. ♥
Następnego dnia, emocje trochę opadły, ale nie do końca. W głowie nadal pojawiał mi się obraz z poprzedniego wieczoru. Chciałam o tym zapomnieć, spędzić miło dalszą część wakacji, ale nie było to łatwe. Trudno było coś takiego wybić sobie z głowy.
- Obudziłaś się. - usłyszałam Izze.
- Nie, lunatykuje. - uśmiechnęłam się słabo.
- Co mam niby powiedzieć?
- Byłoby dobrze gdybyś opowiedziała mi dokładnie zdarzenia z wczorajszego dnia.
- No... dobrze. Tak więc, wyszłaś na spacer z tym swoim Piotrusiem, a ja alone zaczęłam czytać książke. Wszystko było okey, ale mówiłaś że wrócisz do pół godziny. Zaczęłam się martwić po czterdziestu minutach, wiesz jaka ja jestem...
- Wiem bardzo dobrze. No ale tym razem miałaś powody aby się martwić...
- Po godzinie zadzwoniłam najpierw do ciebie, potem do Piotrka. I tu i tu poczta. Wtedy bardziej się zdenerwowałam. Wiedziałam że mogłaś zapomnieć o całym świecie, ale kiedy już minęło półtorej godziny, nie mając do kogo zadzwonić, zadzwoniłam na policje. Od nich dowiedziałam się, że sprawa jest już wyjaśniona, że miałaś wielkie szczęście i zaraz odwiozą cię do domu. Miałam przygotować ciepłą herbatę. Tyle. Tyle mi powiedzieli. Wyobrażasz sobie jak się wtedy czułam? Wykonałam jeszcze kilka telefonów, chciałam dowiedzieć się więcej, ale nie odbierali. Jak najszybciej rzuciłam się aby zrobić herbatę, bo wiedziałam że za chwile nie będę już w stanie. Nastawiłam wodę, ale po chwili... no rozumiesz chyba, po prostu...
- Zaczęłaś płakać?
- Tak. Przyjechali z tobą za około dwadzieścia minut i zastali mnie w takim stanie. Szybko się ogarnęłam i kazałam położyć na łóżko. Następną godzine czekałam przy tobie, aż się obudzisz. W tym czasie do apartamentu zaczęło wchodzić coraz więcej osób: policjantów, dziennikarzy i gapiów. Nie zwracałam na to uwagi, do chwili aż się nie przebudziłaś. Wtedy wiesz co było.
- Taaak. Dziwnie się wczoraj czułam niewiele pamiętam, ale wiem że Maciej chciał ze mną wyjść na spacer.
- Żadnych spacerów z chłopakami, bez dyskusji! - wykrzyknęła zupełnie poważnie Izza, ale ja nie mogąc się powstrzymać wybuchnęłam głośnym śmiechem. - Co w tym jest śmiesznego?
- Nie słyszałaś swojego głosu! "Bez dyskusji!". - znowu się roześmiałam. - Spokojnie, narazie to Maciek mnie uratował. Ten spacer miałby być takim jakby podziękowaniem. Dobrze by było trochę pogadać. Prawda?
- Może i tak, ale jeżeli chcesz się z nim umówić, idę z wami!
- Dobrze, dobrze.
Ogólnie należe do osób, które emocje ściskają w sobie. Pierwsze wrażenie: roześmiana optymistka, zadowolona z życia która nie ma problemów, ale za to ma mnóstwo przyjaciół i wiele pomysłów. Ale jeżeli ktoś mnie bardziej poznał wiedział, że jestem wrażliwa i mam chwile w których zamykam się w sobie i bardzo potrzebuję żeby ktoś mnie pocieszył, przytulił. Lecz taka osoba się nie znajdzie, ponieważ nikt nie przypuścił by że ktoś taki jak ja może być smutny. Dlatego, że rzadko płaczę i sprawiam wrażenie nieugiętej, wiele ludzi uważa że mam przewage psychiczną nad innymi, co nie jest prawdą. Dużo ludzi mnie krzywdzi, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, a ja wyrzucam to z siebie nie na oczach wszystkich, wybuchając szlochem, ale w domu, wieczorem, pod kołudrą. Taka już jestem. Teraz też nie będę wiecznie zasmucać się i wspominać sytuacji z Piotrkiem. Było minęło. Nie dam rady się nad sobą użalać, raczej wszystkie wspomnienia zostawie dla siebie.
Osobą która naprawdę mnie rozumiała i przed którą mogłam się otworzyć, była Izza. Nawet nie wiem czy darzyłam takim zaufaniem swoich rodziców, jak ją. Była mi bardzo bliska i nie poradziłabym sobie bez niej. A teraz jest tu przy mnie i doskonale mnie rozumie, mimo że od kilku minut nic nie mówimy. Mogę się założyć, że wie o czym teraz myśle. Że wyczuwając moje załamanie, zaraz coś śmiesznego powie, postara się pocieszyć. Cała Izza.
- Nie zamartwiajmy się. Nie po to tu jesteśmy! Widocznie los obdarza nas sprzeciwnościami już od samego początku, ale my pokażamy że jesteśmy silne i to jeszcze będą najleosze wakacje w naszym życiu. Tak jest?!
- Tak jest, sir. - roześmiałyśmy się i przytuliłyśmy.
Jednak siedząc tak, obejmując się nagle śmiech przeobraził się w szloch, zarówno mój jak i Izzy. Siedziałyśmy tak i płakałyśmy, zdając sobie sprawe, że niektórych rzeczy się nie zapomni i doceniłyśmy to, że siedzimy tu razem, mając przy sobie najważniejszą osobe w swoim życiu.
Liczę na duuuużo komentarzy. Obserwujcie! Piszcie na maila sugestie, opinie, pytania: zaczynasz.mnie.wkurzac.wiesz@spoko.pl . W komentarzach zostawiajcie swoje maile, będę wam pisać o nowych notkach. Dziękuje wszystkim fanom i pozdrawiam <3
Abym dodała nowy post, musi być przynajmniej 15 komentarzy, jak zwykle :)
- Obudziłaś się. - usłyszałam Izze.
- Nie, lunatykuje. - uśmiechnęłam się słabo.
- Co mam niby powiedzieć?
- Byłoby dobrze gdybyś opowiedziała mi dokładnie zdarzenia z wczorajszego dnia.
- No... dobrze. Tak więc, wyszłaś na spacer z tym swoim Piotrusiem, a ja alone zaczęłam czytać książke. Wszystko było okey, ale mówiłaś że wrócisz do pół godziny. Zaczęłam się martwić po czterdziestu minutach, wiesz jaka ja jestem...
- Wiem bardzo dobrze. No ale tym razem miałaś powody aby się martwić...
- Po godzinie zadzwoniłam najpierw do ciebie, potem do Piotrka. I tu i tu poczta. Wtedy bardziej się zdenerwowałam. Wiedziałam że mogłaś zapomnieć o całym świecie, ale kiedy już minęło półtorej godziny, nie mając do kogo zadzwonić, zadzwoniłam na policje. Od nich dowiedziałam się, że sprawa jest już wyjaśniona, że miałaś wielkie szczęście i zaraz odwiozą cię do domu. Miałam przygotować ciepłą herbatę. Tyle. Tyle mi powiedzieli. Wyobrażasz sobie jak się wtedy czułam? Wykonałam jeszcze kilka telefonów, chciałam dowiedzieć się więcej, ale nie odbierali. Jak najszybciej rzuciłam się aby zrobić herbatę, bo wiedziałam że za chwile nie będę już w stanie. Nastawiłam wodę, ale po chwili... no rozumiesz chyba, po prostu...
- Zaczęłaś płakać?
- Tak. Przyjechali z tobą za około dwadzieścia minut i zastali mnie w takim stanie. Szybko się ogarnęłam i kazałam położyć na łóżko. Następną godzine czekałam przy tobie, aż się obudzisz. W tym czasie do apartamentu zaczęło wchodzić coraz więcej osób: policjantów, dziennikarzy i gapiów. Nie zwracałam na to uwagi, do chwili aż się nie przebudziłaś. Wtedy wiesz co było.
- Taaak. Dziwnie się wczoraj czułam niewiele pamiętam, ale wiem że Maciej chciał ze mną wyjść na spacer.
- Żadnych spacerów z chłopakami, bez dyskusji! - wykrzyknęła zupełnie poważnie Izza, ale ja nie mogąc się powstrzymać wybuchnęłam głośnym śmiechem. - Co w tym jest śmiesznego?
- Nie słyszałaś swojego głosu! "Bez dyskusji!". - znowu się roześmiałam. - Spokojnie, narazie to Maciek mnie uratował. Ten spacer miałby być takim jakby podziękowaniem. Dobrze by było trochę pogadać. Prawda?
- Może i tak, ale jeżeli chcesz się z nim umówić, idę z wami!
- Dobrze, dobrze.
Ogólnie należe do osób, które emocje ściskają w sobie. Pierwsze wrażenie: roześmiana optymistka, zadowolona z życia która nie ma problemów, ale za to ma mnóstwo przyjaciół i wiele pomysłów. Ale jeżeli ktoś mnie bardziej poznał wiedział, że jestem wrażliwa i mam chwile w których zamykam się w sobie i bardzo potrzebuję żeby ktoś mnie pocieszył, przytulił. Lecz taka osoba się nie znajdzie, ponieważ nikt nie przypuścił by że ktoś taki jak ja może być smutny. Dlatego, że rzadko płaczę i sprawiam wrażenie nieugiętej, wiele ludzi uważa że mam przewage psychiczną nad innymi, co nie jest prawdą. Dużo ludzi mnie krzywdzi, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, a ja wyrzucam to z siebie nie na oczach wszystkich, wybuchając szlochem, ale w domu, wieczorem, pod kołudrą. Taka już jestem. Teraz też nie będę wiecznie zasmucać się i wspominać sytuacji z Piotrkiem. Było minęło. Nie dam rady się nad sobą użalać, raczej wszystkie wspomnienia zostawie dla siebie.
Osobą która naprawdę mnie rozumiała i przed którą mogłam się otworzyć, była Izza. Nawet nie wiem czy darzyłam takim zaufaniem swoich rodziców, jak ją. Była mi bardzo bliska i nie poradziłabym sobie bez niej. A teraz jest tu przy mnie i doskonale mnie rozumie, mimo że od kilku minut nic nie mówimy. Mogę się założyć, że wie o czym teraz myśle. Że wyczuwając moje załamanie, zaraz coś śmiesznego powie, postara się pocieszyć. Cała Izza.
- Nie zamartwiajmy się. Nie po to tu jesteśmy! Widocznie los obdarza nas sprzeciwnościami już od samego początku, ale my pokażamy że jesteśmy silne i to jeszcze będą najleosze wakacje w naszym życiu. Tak jest?!
- Tak jest, sir. - roześmiałyśmy się i przytuliłyśmy.
Jednak siedząc tak, obejmując się nagle śmiech przeobraził się w szloch, zarówno mój jak i Izzy. Siedziałyśmy tak i płakałyśmy, zdając sobie sprawe, że niektórych rzeczy się nie zapomni i doceniłyśmy to, że siedzimy tu razem, mając przy sobie najważniejszą osobe w swoim życiu.
Liczę na duuuużo komentarzy. Obserwujcie! Piszcie na maila sugestie, opinie, pytania: zaczynasz.mnie.wkurzac.wiesz@spoko.pl . W komentarzach zostawiajcie swoje maile, będę wam pisać o nowych notkach. Dziękuje wszystkim fanom i pozdrawiam <3
Abym dodała nowy post, musi być przynajmniej 15 komentarzy, jak zwykle :)
wtorek, 28 sierpnia 2012
Rozdział 10. ♥
Obudziłam się w pokoju hotelowym. Nad sobą widziałam zatroskaną twarz Izzy i ojca Piotra. Początkowo pomyślałam że wszystko mi się przyśniło, ale obecność kilku nieznajomych osób, w tym policjantów wzbudziło mój niepokój. Spodziewałam się tego, co za chwilę usłysze.
- Oliwia? Słyszysz mnie? Jest w porządku?
- Tak. Wszystko w porządku. - starałam się, aby mój głos brzmiał tak jak zawsze, spokojnie, ale wesoło, co trochę mi się nie udało. Zabrzmiałam właśnie tak, jak nie chciałam: chrapliwie, z łamiącym się głosem.
- Oliwia! - Izza rozpłakała się.
Czułam że i z moich oczu kapią łzy. Czułam się okropnie, na rękach miałam wielkie siniaki, głowa bardzo mnie bolała a świadomość, że w tej chwili mogłoby mnie tu nie być, tylko pogarszała sprawe.
Mimo tego, że Izza zachowywała się tak opiekuńczo wobec mnie, nie skoncentrowałam na niej swojej uwagi. Moje oczy błądziły za osobą, dzięki której nie byłam zdana na pastwe Piotra i jego znajomych. Wreszcie go zauważyłam. Siedział na kanapie, a twarz miał ukrytą w swoich dłoniach. Widać, że był zmęczony i smutny. Coś mnie do niego ciągnęło, przeprosiłam Izze i policjanta, wstałam, lekko chwiejąc się na nogach, lecz unikając pomocy innych i udałam się wolnym krokiem w kierunku mojego wybawcy. Nie wiem dlaczego, ale to właśnie od niego chciałam się wszystkiego dowiedzieć. Mimo że praktycznie go nie znałam.
Podchodząc do sofy, cicho odchrząknęłam.
- O, to ty. Dobrze że już sie otrząsnęłaś. - smutno się uśmiechnął.
- Taaak. Słuchaj, bo widzisz... Wiem że to w takiej sytuacji głupio zabrzmi... Może to za mało, w końcu możliwe, że uratowałeś mi życie, no i... Po prostu...
- Słuchaj. O co chodzi?
- Uch... Dziękuje.
Nastała chwila ciszy, podczas której spojrzenie chłopaka stało się bardziej obecne. Uśmiechnął się szerzej i pokazał ręką, żebym usiadła koło niego.
- Uwierz mi. Nie ma za co. Mam... bardzo złe wspomnienia z tym gangiem. Nawet nie wiesz jak bardzo złe.
- Powiedz mi o tym.
- Może kiedyś. W każdym razie, po tym co przeżyłem, był to- wręcz mój obowiązek. Nie przyjmij tego do siebie. Cieszę się, że ci pomogłem, ale bardziej chodziło mi o zemste.
- Zemste.
- Tak. Nie myśl o mnie źle... Po prostu, nie mogłem tego znieść. Teraz mam wyrzuty sumienia że tak go potraktowałem. Jest w szpitalu! Ale po tym co zrobił... Co robi! Z dziewczynami, należało mu się.
- Czy ty...? Mówisz poważnie?! Masz wyrzuty sumienia z powodu pobicia kogoś takiego? W takiej sytuacji?
- Oliwia to też człowiek. Zbłądzony, ale człowiek. A ja doprowadziłem do tego że wylądował w szpitalu.
Znowu cisza. Pomyślałam o tym, co powiedział. Miał racje. Ale na jego miejscu, zrobiłabym to samo. Przypomniałam sobie, że właściwie rozmawiam o uczuciach z osobą, o której nic nie wiem. A więc zapytałam:
- Właściwie jak masz na imię?
- Maciej.
- Jak się tu znalazłeś? W chorwacji? Mieszkasz tu?
- Jestem tu na wakacjach tak jak ty. Przyjechałem sam, powspominać i odpocząć.
- Sam? Bez rodziców, rodzeństwa, znajomych? Dziewczyny...? - Maciek odwrócił głowe. - Powiedziałam coś nie tak?
- Skąd. - uśmiechnął się. - Posłuchaj, chce żebyś wiedziała, że znalazłaś się w bardzo, ale to bardzo niebezpiecznej sytuacji. Miałaś wielkie szczęście. I proszę cie w imieniu wszystkich facetów abyś następnym razem bardziej uważała z kim się umawiasz.
- Dobrze... Ale dlaczego w imieniu wszystkich facetów?
- Szkoda by było stracić taką piękną, a jak widze i mądrą dziewczyne. - popatrzył mi w oczy i dodał - wiem, teraz masz napewno traume. Ale ja... coś czuje i chyba nie warto tego przegapić. Nie chcesz może wybrać sie ze mną na spacer? Źle się tu czuje, wolałbym pogadać na zewnątrz.
- Maciek... Prosze nie obraź się... Czuję się jak ostatnia włóczęga i pewnie tak wyglądam. Musze się odświeżyć, przespać. No i...
- Jasne, głupi pomysł. Przepraszam że zapytałem.
- Jestem ci niezmiernie wdzięczna, ale teraz po prostu nie mam ochoty.
- Rozumiem cię, spokojnie. - kolejny czarujący uśmiech z jego strony.
- Dziękuje. - chociaż on napewno zrozumiał, że były to podziękowania za zrozumienie z jego strony, tak naprawdę to dziękowałam mu za pomoc. Chciałabym podziękować jeszcze raz. I kolejny. Nie wiem jak mam wyrazić to co czuje. Jeszcze nigdy nie byłam nikomu tak wdzięczna. Zrozumie to jedynie osoba, która poczuje, że jest już przegrana- że nie ma już szans, że za chwile zginie. A tutaj nagle, nadzieja powraca. I to dzięki jednej osobie. U której już chyba zawsze bede miała dług wdzięczności.
No to mamy 10 rozdział. Dzięki za komentarze, przypominam o mailu ( zaczynasz.mnie.wkurzac.wiesz@spoko.pl ) na który możecie wysyłać opinie, sugestie, pytania i opowieści od kogo i jak dowiedzieliście się o moim blogu. Możecie też podawać swoje maile, jeżeli nie macie tu konta i nie macie jak obserwować, a ja będę was informować o nowych postach.
Dziękuje wszystkich fanom, mam nadzieje że będzie ich coraz więcej.
Przepraszam za błędy w poprzednim rozdziale, mam nadzieje że teraz jest ich mniej.
Możliwe że przez dłuższy czas nic nie dodam- moja matka odłączy mi neta. ;_;
Mimo to piszcie na maila, dodawajcie pozytywne komentarze PEŁNE POCIESZENIA i życzcie szczęście. Kocham was moi drodzy i dziękuje za wszystko. Ciao :(
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
Post czysto informacyjny :3
Cieszę się, że jest takie zainteresowanie moim blogiem. Coraz więcej komentarzy! Gdyby jeszcze było dużo obserwatorów. Skoro wam sie podoba- to obserwujcie! ;)
Są dwie nowe możliwości:
a) jeżeli nie macie tu konta i nie macie jak obserwować, podajcie swój mail, gg, cokolwiek. Będę was informować o nowych rozdziałach.
b) na mail: zaczynasz.mnie.wkurzac.wiesz@spoko.pl wysyłajcie swoje opinie, sugestie, pytania, lub prośby dotyczące rozdziałów lub bloga. Na wszystkie maile odpowiem. Mam prośbe. Jeśli możecie, niech każdy z was wyśle mi "historie" jak dowiedzieliście się o moim blogu, jaka była wasza pierwsza reakcja i jak wam się spodobało. :)
Dziękuje no i zapraszam do czytania najnowszego rozdziału, poniżej <3
Pozdrawiam. :>
Są dwie nowe możliwości:
a) jeżeli nie macie tu konta i nie macie jak obserwować, podajcie swój mail, gg, cokolwiek. Będę was informować o nowych rozdziałach.
b) na mail: zaczynasz.mnie.wkurzac.wiesz@spoko.pl wysyłajcie swoje opinie, sugestie, pytania, lub prośby dotyczące rozdziałów lub bloga. Na wszystkie maile odpowiem. Mam prośbe. Jeśli możecie, niech każdy z was wyśle mi "historie" jak dowiedzieliście się o moim blogu, jaka była wasza pierwsza reakcja i jak wam się spodobało. :)
Dziękuje no i zapraszam do czytania najnowszego rozdziału, poniżej <3
Pozdrawiam. :>
niedziela, 26 sierpnia 2012
Rozdział 9. ♥
Kiedy znalazłam się na plaży, w towarzystwie Piotrka poczułam że coś jest nie tak. Nie czułam się już tak swobodnie jak wtedy kiedy była przy nas Izza. Piotr mało się oddzywał i szybko szedł przed siebie, tak jakby od dawna znał już cel wędrówki. Kiedy pytałam dokąd idziemy albo nie odpowiadał, albo zbywał mnie czymś w stylu: "zaczekaj."
- Słuchaj, jeżeli teraz nie powiesz mi gdzie idziemy, wracam do domu! - zaczęłam.
- Zamknij się! Denerwujesz mnie. Siedź cicho i idź za mną. Jesteśmy z kimś umówieni.
Szorstkość w głosie Piotrka i jego słowa bardzo mnie zdziwiły. Do tego stopnia, że totalnie mnie zatkało i stanęłam jak wryta na środku chodnika. Ale Piotrek nie dał mi dłużej postać. Mocno szarpnął mnie za ramię i ciągnął za sobą.
- Zostaw mnie! Rozumiesz?! Nie masz prawa nigdzie mnie ciągnąć jeżeli na to nie wyrażam...
- Zgody? Zdziwisz się. Nie mam prawa? A kto mi to prawo narzuca?
- Na przykład twój ojciec!
- Nie mieszaj w to mojego ojca! On nic nie rozumie! Tak jak i ty, zresztą za chwilę i tak pozbędę się ciebie i odpocznę!
Po głowie zaczęły mi krążyć niepokojące myśli. Piotrek rzeczywiście mnie przestraszył. Tym bardziej że zeszliśmy już z plaży i teraz szliśmy wąskim chodniczkiem wśród kamienic. Było ciemno, a im dalej szliśmy, tym mniej mijaliśmy ludzi. Teraz właściwie było już zupełnie pusto. Strasznie się bałam, łzy cisnęły mi się do oczu, bo byłam zupełnie bezsilna przy Piotrku. Widocznie bardzo się do niego myliłam. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu.
- Słucham?! Tak! Jesteśmy za zakrętem. Masz auto? Dobrze. Ilu was jest? Nie można jej będzie słyszeć, bo... Tak, wiem, wiem. Bo kręci się za dużo ludzi. Zaraz będziemy.
- Piotrek? - wyszeptałam cicho. - Boje się. Musisz mi to robić?
- Nie jesteś pierwszą dziewczyną, która chce mnie wziąść na litość. Zaczęłaś mi się nawet podobać. Ale cóż, to moja praca. Zaraz będzie po wszystkim. - po tych słowach byłam już pewna, że dzieje się coś złego. Możliwe że to były moje ostatnie chwile. Pierwszy raz od kilku miesięcy zaczęłam modlić się do Boga o cód. Nie wiedziałam co takiego robili "pracodawcy" Piotra z tymi wszystkimi dziewczynami, ale byłam pewna, że to nic przyjemnego. Naprawde się bałam.
Nagle, z któregoś z odchodzących ścieżek wyszedł jakiś chłopak. Był wyższy ode mnie, a nawet od Piotra, ale w ciemności udało mi się spostrzec jego twarz i był mniej więcej koło dwudzestki.
- Przepraszam, wiesz, że faktycznie nie masz prawa, nigdzie jej zaprowadzać? Powinieneś o tym wiedzieć, mając ojca policjanta.
- Spieprzaj! Kim ty właściwie jesteś? Ja tu załatwiam swoje sprawy. - w tej chwili w moim sercu rozbłysło się światełko nadzieji.
- Radze ci panować nad emocjami. Obawiam się, że nie załatwisz już swoich spraw. Twoich kolegów zgarnęła policja. Między innymi twój ojciec.
Piotr otworzył szerzej oczy ze ździwienia. Nagle, wrócił do rzeczewistości i wymierzył tajemniczemu prawego sierpowego. Ale ten był szypszy. Uchylił się przed jego uderzeniem i sam walnął go pięścią w nos, a potem kiedy upadł, kopnął go mocno w krocze. Nachylił się i szepnął:
- Mam nadzieję że to ci wystarczy. Źle skończysz. Piotrze.
***
To tyle na 9 rozdział. Mam nadzieje że się podoba. Dla osób które nie mają tu konta- możecie pisać w komentarzu swój mail, lub gg. Będę was informować o nowych rozdziałach! :)
Dziękuje za komentarze i miłe opinie. Mam nadzieję na więcej.
15 komentarzy= nowy post.
Ale komentujcie więcej niż 15 i obserwujcie <3
Pozdrawiam, oceniajcie w komentarzach :*
sobota, 25 sierpnia 2012
Rozdział 8. ♥
W drodze do centrum, gdzie umówiłyśmy się z Piotrem, mijałyśmy miliony sklepów z ciuchami i bardzo nam się zachciało pójść na zakupy. Postanowiłyśmy się wybrać na szaleństwo zakupów następnego dnia. Tylko żeby nam starczyło pieniędzy!
- Nie myślałaś o tym, żeby się zakochać przez wakacje? - zapytałam Izzę.
- Mam do tego troche inne podejście niż ty, Oliwia - westchnęła - "zakochać się"! A co to właściwie znaczy? Przecież nie można tego zaplanować, fajnie by było, owszem. Ale o czym tu można myśleć? Mam wrażenie że miłość przychodzi z zaskoczenia i nic co jest na siłe, nie wychodzi. Pamiętaj o tym! - uśmiechnęła się.
- Coś sugerujesz? Mi się po prostu spodobał chłopak poznany na wakacjach i próbuję się do niego zbliżyć. Co w tym złego?
- Nic! Ciesze się, że się zakochałaś, ale na mnie nie naciskaj! Żartowałam z tym, że go zaklepuję! Pamiętasz? Nie miałam zamiaru, ja chłopaków trzymam na dystans, poczekam sobie na kogoś wyjątkowego.
- Nie ma ludzi doskonałych, wiesz? Może troche zmniejsz wymagania? Nie wiem czy znajdziesz księcia na białym koniu. - parsknęłam, ale Izza się nie odezwała.
Reszte drogi przebyłyśmy w milczeniu. Mijając wystawy z pamiątkami, myślałam o moich dwóch pozostałych przyjaciółkach i byłym chłopaku, z którym teraz się przyjaźnie, Tomkiem. Im też przydałoby sie coś kupić.
Nagle poczułam, że tracę równowage. Myślałam że przewróce się i ośmiesze, ale o dziwo znalazłam się w ciepłych i silnych ramionach. Zdecydowanie nie należały one do Izzy.
- Koleżanka powinna bardziej uważać, następnym razem może mnie nie być, aby wybawić koleżankę z opresji. - usłyszałam czarujący głos Piotrka.
- Mam jednak nadzieję że przy mnie wtedy będziesz. - uśmiechnęłam się.
- To już zależy tylko od ciebie. - po tych słowach, nastała krępująca cisza, podczas której Piotr nadal mnie obejmował, patrząc mi w oczy z tym swoim zaczepnym uśmiechem. Ten cudowny moment zepsuła Izza:
- Ej, może przesadzam, ale czuje się jak piąte koło u wozu, moglibyście przestać się migdalić?
- Migdalić? My...? Ale... Izza, śmieszna jesteś. Dałabyś spokój, no. - język mi się plątał i chyba pierwszy raz w życiu nie wiedziałam co powiedzieć, tym bardziej że Piotrek nadal się na mnie patrzył i nie odezwał się ani słowiem. - Dobra! To... Zbierajmy się do tego centrum bo w taki upał, wszystkie lody się skonczą! - troche idiotyczne miałam usprawiedliwienie, ale co miałam powiedzieć. Wyplątałam się niezdarnie z objęć ukochanego chłopaka i ruszyliśmy w strone centrum.
Zjedliśmy lody, których było bardzo dużo i nie groziło nam że się skończą. Potem przeszliśmy po sklepach z pamiątkami, kupiliśmy parę głupich rzeczy które nigdy w życiu się nie przydadzą i poszliśmy na most, oglądać statki dobijające do portu. Było cudownie, a jeszcze lepiej kiedy Piotr szepnął mi do ucha:
- Myślisz że Izza miałaby nam za złe, gdybym zaprosił cię wieczorem na spacer po plaży?
- Myślę że nie. Poza tym, ona nie ma tu wiele do powiedzenia. - roześmialiśmy się.
- Co wam tak wesoło? - zapytała Izza.
- Nic, nic. Albo może lepiej cię uświadomię. Dzisiejszy wieczór spędzisz sama lub w towarzystwie Laury. My wychodzimy. - powiedziałam uśmiechnięta.
- Nie ma tak! Z kim ja pojechałam na wakacje? Z jakąś kochliwą zdrajczynią?
- Widocznie tak. Też cię kocham.
Po tych słowach wszyscy razem wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w drogę powrotną do pensjonatu. Z każdym krokiem zwiększała się ilość moich motylków w brzuchu. Strasznie się denerwowałam. Po głowie chodziło mi jedno pytanie: "Czy w trakcie tego spaceru Piotrek i ja zostaniemy parą?".
Tego dowiem się na plaży.
* * *
Mam nadzieje że 8 rozdział się spodobał. Przepraszam za takie opuźnienie w dodawaniu postów, ale byłam na wsi, nad jeziorem. Dziękuje za wszystkie życzenia "miłego wyjazdu", faktycznie był bardzo miły :)
Cieszę się również że podoba wam się mój blog, widze dużo pozytywnych komentarzy, mam nadzieje że z czasem będzie coraz popularniejszy. Zapraszam do obserwowania, jeżeli jeszcze nie obserwujecie. :*
Przypominam o zasadzie komentarze za post. Tym razem troszeczke podwyższam,
15 komentarzy = nowy post.
Dziękuje i pozdrawiam koty <3
poniedziałek, 20 sierpnia 2012
Post czysto informacyjny :3
Moi drodzy!
Nie wiecie jak sie ciesze że jest jakieś zainteresowanie moim blogiem. Udaje wam się dobijać chociaż do tych 15 komentarzy pod postem :) Teraz wyjeżdżam, więc zawieszam bloga na tydzień, ale to nie znaczy że nie licze na to, że jak wróce to będzie powyżej 10 komentarzy pod moim najnowszym rozdziałem. :*Komentujcie, obserwujcie, dodawajcie w komentarzach linki do swoich blogów- napewno wejdę. Fajnie że się rozkręca mój blog, dzięki wszystkim udzielającym się.
WRACAM ZA TYDZIEŃ <33
czwartek, 16 sierpnia 2012
Roździał 7. ♥
Obudziło mnie zamieszanie w kuchni. Z początku, kiedy otworzyłam oczy, miałam wrażenie, że zdarzenia z poprzedniego dnia mi się przyśniły, ale wątpliwości rozwiały się, kiedy wyszłam z sypialni i natknęłam się na milczącą Izzę.
- Nareszcie! Wiesz, myślałam że zwariuję! - przywitała mnie.
- Miłe "dzień dobry" moja przyjaciółko. Co się stało że prawie zwariowałaś?
- Widzisz... Jakby co, to się nie śmiej! Muszę się upewnić czy... Nie miałam się kogo zapytać! Po prostu nie jestem pewna czy to wszystko co się wczoraj stało to rzeczywistość, czy mi się to przyśniło? - zapytała. Postanowiłam sobie zażartować.
- Jeszcze się pytasz? Oczywiście że ci się nie śniło! Chyba widzisz że jesteś w Chorwacji, też czuję się tak cudownie, że czasem zastanawiam się czy to nie sen. Ale to rzeczywistość, jesteśmy tu razem, na wakacjach, w Chorwacji! - z trudem powstrzymałam śmiech.
- Ale... chodzi mi o złodzieja! Pamiętasz?
- Co? Haha, jakiego złodzieja? To chyba rzeczywiście był sen!
- A Piotrek?
- Mój brat? Co on ma do tego? Nie rozumiem cię. - skorzystałam z tego, że mój braciszek miał na imię Piotr. Dziękuję, bracie!
- Ach, no tak! Za piękne żeby było prawdziwe...
- Żartowałam! - parsknęłam śmiechem - też dzisiaj rano myślałam że to sen, ale to prawda, no chyba że śnimy o tym samym - uśmiechnęłam się - tak, wczoraj rozwaliłam na łopatki tutejszego złodziejaszka i zgarnęłam dla nas 2000 kun, bilety na rejs statkiem i zapoznałam cię z przystojniakiem Piotrkiem, synem policjanta! Niewyobrażalne, no nie?
- Głupia jesteś! Już się rozczarowałam, ale na szczęście... - powiedziała przez śmiech Izza.
- O mój boże! - nagle sobie o czymś przypomniałam.
- Co się stało?
- Zapomniałyśmy! Rodzice! Miałyśmy dać znać, jak dojedziemy! Oni nas zabiją!
- Faktycznie! Dobrze, że mamy wytłumaczenie, telefony przywłaszczył sobie pewien mężczyzna który zakradł się do naszego apartamentu... Myślisz że uwierzą?
- A czemu by nie? Ja już im nagadam, to uwierzą!
Popędziłyśmy do plastikowych torebek z naszymi odzyskanymi rzeczami. Ponieważ wczoraj nikt nie pokwapił się sprawdzić, czy zawartości portfeli nie uległy zmianie, trochę się zaniepokoiłyśmy. Ale naszczęście wszystko było okej, telefony również działały, jedno tylko było dobijające. Na oby dwóch wyświetlaczach widniała liczba dwunastu nieodebranych połączeń. Boję się!
- Dobrze! Zadzwonie pierwsza, jeżeli chcesz potem mogę porozmawiać z twoimi rodzicami - zdobyłam się na odwagę. Wykręciłam numer i słuchałam sygnału. Jeden, drugi, trzeci... W końcu!
- Halo? Mamo? - odezwałam się niepewnie.
- Oliwia! Wiesz jak ja się martwiłam?! I tata, nie wyobrażasz sobie! Miałyście zadzwonić, chyba już nigdy cię nigdzie nie puszczę! Ale mi napędziłaś stracha, dlaczego się nie odezwałaś?
- Spokojnie! Nie zapomniałabym przecież, najpierw mnie wysłuchaj. Coś się stało! Nie wiem czy mi uwierzysz, ale... - i zaczęła się historia. Opowiadanie jej, trochę mnie już nużyło, ale z drugiej strony dalej ekscytowało i czułam się dumna że udało mi się dokonać czegoś takiego. Po kilku minutach ciągłego monologu nastała cisza.
- Mamo? - odezwałam się.
- Myślisz że ci uwierzę? Naprawdę się na tobie zawiodłam, umawiałyśmy się że zadzwonisz, zresztą to jest oczywiste. Ale ty nie jesteś odpowiedzialna, ciekawe jakbyś się czuła, gdyby twoje nastoletnie dziecko wyjechało na wakacje z kraju i nie odezwało się po przyjeździe ani słowiem. Jeszcze tak bezczelnie kłamiesz! Co to za bajeczki?! Nie umiesz się otwarcie przyznać do tego, że popełniłaś gafę, zresztą jak zawsze?! Radzę zadzwonić do rodziców Izzy i już tak nie kłamać, bo nie ręczę za siebie! - usłyszałam ciągły sygnał. Nie mogłam w to uwierzyć! Nie spodziewałam się takiej reakcji po mojej mamie. Wiem że ta historia jest niecodzienna ale nie oszukiwałabym w taki sposób rodziców.
- I jak? - wyrwał mnie z zamyślenia szept Izzy.
- Dupa. Klapa. Masakra.
- Czemu? Co powiedziała? Nie uwierzyła, tak? Wiedziałam!
- Teraz trzeba zadzwonić do twoich rodziców, byle szybko.
- Żartujesz sobie? Oni też nie uwierzą, są gorsi od twojej mamy!
- Musisz - powiedziałam - moja mama zaraz się z nimi skontaktuje i już nie będzie szans żeby cokolwiek wyjaśnić. Dzwonię!
- Nie! Jak już, to zadzwonię ja. Nie dam ci zepsuć całej sprawy!
- No wiesz! - wykrzyknęłam trochę teatralnie. - Dobrze, to dzwoń.
Naszczęście rodzice Izzy byli bardziej wyrozumiali i chyba nam uwierzyli. Może faktycznie nie mam daru przekonywania? Nie! To napewno moja mama jest nieugięta.
- To co dzisiaj robimy? - zapytałam.
- Centrum, jakieś pamiątki, ciuszki? Musimy też pójść do spożywczego, nie mamy nic do jedzenia. Aha, no i zadzwonimy do Piotrka, prawda? - Izza mrugnęła okiem.
- Taak, zadzwonimy. A raczej ja zadzwonie. - w tej samej chwili rozległ się dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się numer poznanego wczoraj chłopaka, oraz jego zdjęcie. Skąd ono się tam wzięło?!
- Halo, Oliwia? - usłyszałam jego głos.
- Cześć Piotrek! Co tam u ciebie?
- W porządku... Co powiecie na wypad do centrum, dzisiaj o dwunastej?
Uśmiechnęłam się.
- Bardzo chętnie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za takie opóźnienie w postach, ale byłam najpierw na wsi, potem na obozie... BRAK INTERNETU! Obiecuje że to nadrobie, ale stara zasada. 10 komentarzy= nowy post. Zachęcam do obserwowania! :*
- Nareszcie! Wiesz, myślałam że zwariuję! - przywitała mnie.
- Miłe "dzień dobry" moja przyjaciółko. Co się stało że prawie zwariowałaś?
- Widzisz... Jakby co, to się nie śmiej! Muszę się upewnić czy... Nie miałam się kogo zapytać! Po prostu nie jestem pewna czy to wszystko co się wczoraj stało to rzeczywistość, czy mi się to przyśniło? - zapytała. Postanowiłam sobie zażartować.
- Jeszcze się pytasz? Oczywiście że ci się nie śniło! Chyba widzisz że jesteś w Chorwacji, też czuję się tak cudownie, że czasem zastanawiam się czy to nie sen. Ale to rzeczywistość, jesteśmy tu razem, na wakacjach, w Chorwacji! - z trudem powstrzymałam śmiech.
- Ale... chodzi mi o złodzieja! Pamiętasz?
- Co? Haha, jakiego złodzieja? To chyba rzeczywiście był sen!
- A Piotrek?
- Mój brat? Co on ma do tego? Nie rozumiem cię. - skorzystałam z tego, że mój braciszek miał na imię Piotr. Dziękuję, bracie!
- Ach, no tak! Za piękne żeby było prawdziwe...
- Żartowałam! - parsknęłam śmiechem - też dzisiaj rano myślałam że to sen, ale to prawda, no chyba że śnimy o tym samym - uśmiechnęłam się - tak, wczoraj rozwaliłam na łopatki tutejszego złodziejaszka i zgarnęłam dla nas 2000 kun, bilety na rejs statkiem i zapoznałam cię z przystojniakiem Piotrkiem, synem policjanta! Niewyobrażalne, no nie?
- Głupia jesteś! Już się rozczarowałam, ale na szczęście... - powiedziała przez śmiech Izza.
- O mój boże! - nagle sobie o czymś przypomniałam.
- Co się stało?
- Zapomniałyśmy! Rodzice! Miałyśmy dać znać, jak dojedziemy! Oni nas zabiją!
- Faktycznie! Dobrze, że mamy wytłumaczenie, telefony przywłaszczył sobie pewien mężczyzna który zakradł się do naszego apartamentu... Myślisz że uwierzą?
- A czemu by nie? Ja już im nagadam, to uwierzą!
Popędziłyśmy do plastikowych torebek z naszymi odzyskanymi rzeczami. Ponieważ wczoraj nikt nie pokwapił się sprawdzić, czy zawartości portfeli nie uległy zmianie, trochę się zaniepokoiłyśmy. Ale naszczęście wszystko było okej, telefony również działały, jedno tylko było dobijające. Na oby dwóch wyświetlaczach widniała liczba dwunastu nieodebranych połączeń. Boję się!
- Dobrze! Zadzwonie pierwsza, jeżeli chcesz potem mogę porozmawiać z twoimi rodzicami - zdobyłam się na odwagę. Wykręciłam numer i słuchałam sygnału. Jeden, drugi, trzeci... W końcu!
- Halo? Mamo? - odezwałam się niepewnie.
- Oliwia! Wiesz jak ja się martwiłam?! I tata, nie wyobrażasz sobie! Miałyście zadzwonić, chyba już nigdy cię nigdzie nie puszczę! Ale mi napędziłaś stracha, dlaczego się nie odezwałaś?
- Spokojnie! Nie zapomniałabym przecież, najpierw mnie wysłuchaj. Coś się stało! Nie wiem czy mi uwierzysz, ale... - i zaczęła się historia. Opowiadanie jej, trochę mnie już nużyło, ale z drugiej strony dalej ekscytowało i czułam się dumna że udało mi się dokonać czegoś takiego. Po kilku minutach ciągłego monologu nastała cisza.
- Mamo? - odezwałam się.
- Myślisz że ci uwierzę? Naprawdę się na tobie zawiodłam, umawiałyśmy się że zadzwonisz, zresztą to jest oczywiste. Ale ty nie jesteś odpowiedzialna, ciekawe jakbyś się czuła, gdyby twoje nastoletnie dziecko wyjechało na wakacje z kraju i nie odezwało się po przyjeździe ani słowiem. Jeszcze tak bezczelnie kłamiesz! Co to za bajeczki?! Nie umiesz się otwarcie przyznać do tego, że popełniłaś gafę, zresztą jak zawsze?! Radzę zadzwonić do rodziców Izzy i już tak nie kłamać, bo nie ręczę za siebie! - usłyszałam ciągły sygnał. Nie mogłam w to uwierzyć! Nie spodziewałam się takiej reakcji po mojej mamie. Wiem że ta historia jest niecodzienna ale nie oszukiwałabym w taki sposób rodziców.
- I jak? - wyrwał mnie z zamyślenia szept Izzy.
- Dupa. Klapa. Masakra.
- Czemu? Co powiedziała? Nie uwierzyła, tak? Wiedziałam!
- Teraz trzeba zadzwonić do twoich rodziców, byle szybko.
- Żartujesz sobie? Oni też nie uwierzą, są gorsi od twojej mamy!
- Musisz - powiedziałam - moja mama zaraz się z nimi skontaktuje i już nie będzie szans żeby cokolwiek wyjaśnić. Dzwonię!
- Nie! Jak już, to zadzwonię ja. Nie dam ci zepsuć całej sprawy!
- No wiesz! - wykrzyknęłam trochę teatralnie. - Dobrze, to dzwoń.
Naszczęście rodzice Izzy byli bardziej wyrozumiali i chyba nam uwierzyli. Może faktycznie nie mam daru przekonywania? Nie! To napewno moja mama jest nieugięta.
- To co dzisiaj robimy? - zapytałam.
- Centrum, jakieś pamiątki, ciuszki? Musimy też pójść do spożywczego, nie mamy nic do jedzenia. Aha, no i zadzwonimy do Piotrka, prawda? - Izza mrugnęła okiem.
- Taak, zadzwonimy. A raczej ja zadzwonie. - w tej samej chwili rozległ się dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się numer poznanego wczoraj chłopaka, oraz jego zdjęcie. Skąd ono się tam wzięło?!
- Halo, Oliwia? - usłyszałam jego głos.
- Cześć Piotrek! Co tam u ciebie?
- W porządku... Co powiecie na wypad do centrum, dzisiaj o dwunastej?
Uśmiechnęłam się.
- Bardzo chętnie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za takie opóźnienie w postach, ale byłam najpierw na wsi, potem na obozie... BRAK INTERNETU! Obiecuje że to nadrobie, ale stara zasada. 10 komentarzy= nowy post. Zachęcam do obserwowania! :*
poniedziałek, 30 lipca 2012
Rozdział 6. ♥
- O, a to kto? - zapytał z uśmiechem Piotr.
- Nasza znajoma z Pol...
- Przyjaźnimy się, chodzimy razem do klasy! A ty? Ciebie nie znam, fajny jesteś. - Laura przerwała mi i mrugnęła do chłopaka okiem.
- Piotr, miło mi.
Nastała chwila ciszy, podczas której Laura stała w drzwiach i wzrok wszystkich był skierowany na nią. Nie umiałam jej zaprosić do środka, brzmiałoby to nienaturalnie.
- No to... Wejdź. - uratowała mnie Izza.
- Słyszałam o twoim wybryku Oliwia, chociaż uważam że takie nagrody za złapanie zwykłego kieszonkowca, to za dużo. W każdym razie gratulacje, radzę ci tylko zbytno się nie popisywać w szkole, bo uznają cię za jakąś chwalipiętę, co oczywiście nie jest prawdą. - nikt nie zdobył się na uśmiech.
- Laura? Właściwie w jakim celu tu przyszłaś? - zapytałam.
- Mam swoje źródła i wiem co się stało, przypuszczałam że będziecie świętować, ale nie wiedziałam że z takim przystojnym chłopakiem. - to mówiąc, ta świnia usiadła blisko Piotra. Za blisko.
- Miło mi Lauro, ale właściwie to nie masz racji. Dziewczyny są zbyt zmęczone i miały iść spać, a ja się zbieram, jestem synem policjanta i miałem wręczyć nagrodę. - wtrącił się Piotrek. Jak on wszystko rozumie!
- W takim razie, jeżeli już sie zbierasz to może pójdziemy na plaże? Najfajniejsza woda jest właśnie wieczorem, popływamy, pogadamy. Co ty na to? - Laura pociągnęła za rękę mojego wymarzonego chłopaka. Tego już było za wiele, miałam gdzieś pracę u jej taty. Automatycznie chwyciłam ją za jej drugą rękę, wcisnęłam jej chipsy i wręczyłam odświeżacz powietrza z łazienki, mówiąc:
- To taki drobiazg od nas, za to że nie spędzimy razem wieczoru. Na pamiątke z świętowania mojego "wybryku". Miłych wakacji Lauro. - sztuczny uśmiech i zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem.
Nie wyobrażacie sobie jak potem wszyscy się śmialiśmy. Nawet Piotrek, który niewiele wiedział o Laurze, nie mógł się powstrzymać i pokładał się ze śmiechu. Izza próbowała zachować powagę i skarcić mnie za nie miłe zachowanie, ale też nie wytrzymała i parskała śmiechem leżąc na łóżku.
- Oliwia... ty... - i znów śmiech - nie powinnaś... no, ale... dobrze jej powiedziałaś!
- Straszna ta dziewczyna. Znaczy, całkiem ładna, ale chyba nie da się z nią dłużej wytrzymać. - powiedział Piotr, już trochę uspokojony.
- Co ty nie powiesz? Dzięki za pomoc, ale jak widzisz Laura chciała z tobą iść na randkę, kiedy się do niej uśmiechnąleś, ona zrozumiała że ci się podoba. Taka jest. - miałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego raczej grymas.
Zupełnie zapomniałyśmy o pizzy, którą zamówiłyśmy, a teraz byłyśmy dwa razy bardziej głodne. Poszłyśmy do pizzerni, pizza na nas czekała, ale całkiem zimna, więc zrobili nową. Razem z Piotrkiem oglądnęliśmy film "Uprowadzona", zresztą bardzo fajny, ale napędził nam z Izzą stracha. Potem trochę pogadaliśmy i Piotr poszedł, mamy jego numer telefonu.
- Zaklepuje go. - odezwała się Izza, kiedy wyszedł.
- Chyba żartujesz? Ja go poznałam, po drugie wiesz że szukam chłopaka! A w ogóle co to ma znaczyć, jakieś zaklepywanie chłopaka?
- Chcę go w sobie rozkochać, spodobał mi się.
- Wyobraź sobie że mi też! - skarciłam ją - i musisz to zrozumieć, że ja go poznałam pierwsza i przyprowadziłam, mi się on odrazu spodobał i jeżeli jesteś moją przyjaciółką to nie możesz go podrywać, kiedy mam jakieś szanse się zakochać przez wakacje.
- Dobrze, dobrze. Obiecuję, że jest tylko twój! - powiedziała Izza ze śmiechem.
Następnie wzięłyśmy prysznic, włączyłyśmy klimatyzacje, zjadłyśmy lody i położyłyśmy się spać.
Śniło mi się, że jestem na bezludnej wyspie z Piotrkiem, wszystko jest fajnie, gdy nagle podpływa motorówka. Z daleka widziałam na niej Izzę, ale ona nagle z pokorą pokręciła głową i zamieniła się w Laurę, która przyśpieszyła i weszła na wyspę. Zabrała Piotra, a kiedy ja też chciałam wejść, motorówka zniknęła, razem z Piotrkiem i Laurą. Zaczęłam biegać dookoła wyspy i krzyczeć, gdy nagle kokos uderzył mnie w głowę i gdy się ocknęłam miałam nad sobą twarz Izzy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto 6 rozdział mojego opowiadania. Jeżeli się spodobało- skomentuj! Możesz też zostawić adres swojego bloga, napewno wejde. :*
Nowa notka= + 10 komentarzy
- Nasza znajoma z Pol...
- Przyjaźnimy się, chodzimy razem do klasy! A ty? Ciebie nie znam, fajny jesteś. - Laura przerwała mi i mrugnęła do chłopaka okiem.
- Piotr, miło mi.
Nastała chwila ciszy, podczas której Laura stała w drzwiach i wzrok wszystkich był skierowany na nią. Nie umiałam jej zaprosić do środka, brzmiałoby to nienaturalnie.
- No to... Wejdź. - uratowała mnie Izza.
- Słyszałam o twoim wybryku Oliwia, chociaż uważam że takie nagrody za złapanie zwykłego kieszonkowca, to za dużo. W każdym razie gratulacje, radzę ci tylko zbytno się nie popisywać w szkole, bo uznają cię za jakąś chwalipiętę, co oczywiście nie jest prawdą. - nikt nie zdobył się na uśmiech.
- Laura? Właściwie w jakim celu tu przyszłaś? - zapytałam.
- Mam swoje źródła i wiem co się stało, przypuszczałam że będziecie świętować, ale nie wiedziałam że z takim przystojnym chłopakiem. - to mówiąc, ta świnia usiadła blisko Piotra. Za blisko.
- Miło mi Lauro, ale właściwie to nie masz racji. Dziewczyny są zbyt zmęczone i miały iść spać, a ja się zbieram, jestem synem policjanta i miałem wręczyć nagrodę. - wtrącił się Piotrek. Jak on wszystko rozumie!
- W takim razie, jeżeli już sie zbierasz to może pójdziemy na plaże? Najfajniejsza woda jest właśnie wieczorem, popływamy, pogadamy. Co ty na to? - Laura pociągnęła za rękę mojego wymarzonego chłopaka. Tego już było za wiele, miałam gdzieś pracę u jej taty. Automatycznie chwyciłam ją za jej drugą rękę, wcisnęłam jej chipsy i wręczyłam odświeżacz powietrza z łazienki, mówiąc:
- To taki drobiazg od nas, za to że nie spędzimy razem wieczoru. Na pamiątke z świętowania mojego "wybryku". Miłych wakacji Lauro. - sztuczny uśmiech i zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem.
Nie wyobrażacie sobie jak potem wszyscy się śmialiśmy. Nawet Piotrek, który niewiele wiedział o Laurze, nie mógł się powstrzymać i pokładał się ze śmiechu. Izza próbowała zachować powagę i skarcić mnie za nie miłe zachowanie, ale też nie wytrzymała i parskała śmiechem leżąc na łóżku.
- Oliwia... ty... - i znów śmiech - nie powinnaś... no, ale... dobrze jej powiedziałaś!
- Straszna ta dziewczyna. Znaczy, całkiem ładna, ale chyba nie da się z nią dłużej wytrzymać. - powiedział Piotr, już trochę uspokojony.
- Co ty nie powiesz? Dzięki za pomoc, ale jak widzisz Laura chciała z tobą iść na randkę, kiedy się do niej uśmiechnąleś, ona zrozumiała że ci się podoba. Taka jest. - miałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego raczej grymas.
Zupełnie zapomniałyśmy o pizzy, którą zamówiłyśmy, a teraz byłyśmy dwa razy bardziej głodne. Poszłyśmy do pizzerni, pizza na nas czekała, ale całkiem zimna, więc zrobili nową. Razem z Piotrkiem oglądnęliśmy film "Uprowadzona", zresztą bardzo fajny, ale napędził nam z Izzą stracha. Potem trochę pogadaliśmy i Piotr poszedł, mamy jego numer telefonu.
- Zaklepuje go. - odezwała się Izza, kiedy wyszedł.
- Chyba żartujesz? Ja go poznałam, po drugie wiesz że szukam chłopaka! A w ogóle co to ma znaczyć, jakieś zaklepywanie chłopaka?
- Chcę go w sobie rozkochać, spodobał mi się.
- Wyobraź sobie że mi też! - skarciłam ją - i musisz to zrozumieć, że ja go poznałam pierwsza i przyprowadziłam, mi się on odrazu spodobał i jeżeli jesteś moją przyjaciółką to nie możesz go podrywać, kiedy mam jakieś szanse się zakochać przez wakacje.
- Dobrze, dobrze. Obiecuję, że jest tylko twój! - powiedziała Izza ze śmiechem.
Następnie wzięłyśmy prysznic, włączyłyśmy klimatyzacje, zjadłyśmy lody i położyłyśmy się spać.
Śniło mi się, że jestem na bezludnej wyspie z Piotrkiem, wszystko jest fajnie, gdy nagle podpływa motorówka. Z daleka widziałam na niej Izzę, ale ona nagle z pokorą pokręciła głową i zamieniła się w Laurę, która przyśpieszyła i weszła na wyspę. Zabrała Piotra, a kiedy ja też chciałam wejść, motorówka zniknęła, razem z Piotrkiem i Laurą. Zaczęłam biegać dookoła wyspy i krzyczeć, gdy nagle kokos uderzył mnie w głowę i gdy się ocknęłam miałam nad sobą twarz Izzy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto 6 rozdział mojego opowiadania. Jeżeli się spodobało- skomentuj! Możesz też zostawić adres swojego bloga, napewno wejde. :*
Nowa notka= + 10 komentarzy
niedziela, 22 lipca 2012
Post czysto informacyjny :3
Kochani, ciesze się, że jest jakieś zainteresowanie moim blogie ( małe ale zawsze coś ). Teraz wyjeżdżam do piątku, więc raczej nic nie dodam. Nie bijcie! <3
Ale jak wróce i będzie 10+ komentarzy, obiecuje że od razu wstawie nową notke.
To co? Do zobaczenia! :)
Ale jak wróce i będzie 10+ komentarzy, obiecuje że od razu wstawie nową notke.
To co? Do zobaczenia! :)
sobota, 21 lipca 2012
Rozdział 5. ♥
Poprawiłam włosy, upewniłam się że nie mam nic na twarzy i z pewnością siebie wsiadłam do radiowozu. Musiałam zrobić dobre wrażenie na tym chłopaku, przecież szukam miłości przez wakacje!
- Cześć. Jestem Oliwia, a ty?
- Siema. Piotrek jestem. To ty jesteś tą, która załatwiła słynnego kieszonkowca tej okolicy? Gratulacje. - rozkosznie się uśmiechnął. Był przystojniejszy od swojego taty!
- Taak. - roześmiałam się - ale to nic w porównaniu do moich możliwości! Temu facetowi nie mogło to ujść na sucho, ukradł mi i przyjaciółce cenne rzeczy.
- Słyszałem. Mam nadzieję że się nie obrazisz, ale podsłuchałem waszą rozmowę. Twoją i mojego ojca. - westchnął.
- Coś nie tak? - zdziwiłam się.
- Nie... Ale dzisiaj miałem spędzić z nim dzień, a tak naprawde już drugą godzine jeżdżę w radiowozie bo ma jakieś zgłoszenia. Uwierz, ty pierwsza jesteś czymś ciekawym. - smutno się uśmiechnął.
- Przykro mi, ale na pocieszenie powiem ci że nie jesteś sam. Moi rodzice też nie mają dla mnie czasu, nie mówiąc o moim bracie z którym widzę się raz na pół roku. A czemu chcesz jechać do domu?
- Nudzi mi się! Okropne nudy, chociaż u mnie nie lepsze.
- Mieszkasz tu? W chorwacji?
- Nie, coś ty. Mieszkam w Polsce, ale mój tata tu mieszka i pracuje. Moi rodzice są po rozwodzie, ze mną jest mama. Przyjechałem na wakacje do Pita.
- Taty?
- Tak. Ale na razie nic szczególnego się nie dzieje, dobrze że cię poznałem, ale ty masz swoją przyjaciółkę.
Ojejku! Jakie to słodkie! Dobrze, spokojnie. Muszę udawać obojętną. Zaproponuje mu żeby nas odwiedził, nawet dzisiaj. Ale na luzie.
- A może... Chcesz do nas dołączyć? Poświętujmy mój sukces, oglądniemy jakiś film. Co ty na to? Skoro tak ci nudno?
- Jasne, chętnie! O ile twoi rodzice nie mają nic przeciwko...
- Jesteśmy same na wakacjach, o co wam chodzi z tymi rodzicami? - uśmiechnęłam się.
- Naprawdę? Fajnie, to tym chętniej was odwiedzę.
Do auta wsiadł Pit, ojciec Piotrka. Spojrzał na nas w lusterku wstecznym i zapytał:
- Poznaliście się już? Słyszałem że jakieś plany, tak? A więc Oliwio, podaj adres, a tu są twoje rzeczy. - Pita podał mi przeźroczystą torbę z portfelami, MP4, kluczami do pokoju i telefonem Izzy. No właśnie! Izza! Ciekawe co teraz robi, pewnie strasznie się zamartwia. Dobrze że już do niej wracam.
Chwilę potem jak przez mgłe słyszałam gratulacje od policjanta i zdziwione spojrzenie pani z recepcji. Automatycznie zaprosiłam do środka Piotrka i jak najszybciej wpadłam do pokoju. Nie było Izzy! Okropnie się przestraszyłam, ale nagle otworzyły się drzwi od sypialni i stanęła w nich... moja przyjaciółka. Podeszłam i przytuliłam ją.
- Oliwia! Wiesz jak się martwiłam! Chyba cię kiedyś zabije, albo odwróce się od ciebie i nie odezwę! Nie dość że przez ciebie straciłyśmy tyle cennych rzeczy to jeszcze napędziłaś mi stracha! I po co to było? Przecież i tak nie złapiesz złodzieja, nawet nie wiesz czy to był ten facet! I co za pomysł z kijem bejsbolowym! Dobrze że wróciłaś z tego cała idiotko moja - ponownie się przytuliłam z Izzą, ale parskając śmiechem - co cię tak śmieszy, co?
- Nie wiem czy wiesz, ale dzięki niej odzyskałyście wasze rzeczy i w dodatku macie 2000 kun i bilety na rejs statkiem. Oliwia jest sławna w miasteczku i uratowała je od znanego przestępcy. Co o tym myślisz? - wyszczerzył zęby w uśmiechu Piotr, a Izze totalnie zatkało. Po pierwsze nie miała pojęcia o obecności nieznanego chłopaka w jej apartamencie, po drugie nie wiedziała skąd on znał moje imię, no i napewno ździwiły ją wiadomości jakie jej przekazał chłopak.
- Żartujecie sobie ze mnie? Kim... kim ty w ogóle jesteś?
- Synem policjanta - powiedział - Piotr. A ty jesteś... Izza?
- Tak, to jest Izza. Ale dajmy jej odpocząć, za dużo wrażeń jak na jeden dzień. - odezwałam się, rozbawiona.
- Co za dużo wrażeń, co za dużo wrażeń?! Ja chce wszystko wiedzieć! Dopadłaś tego złodzieja? Naprawdę?! Odzyskałaś te rzeczy? I w ogóle jakie pieniądze, jakie bilety na rejs statkiem? Opowiedz wszystko od początku!
I tak musiałam znowu opowiadać historie pokonania kieszonkowca, od skoku z balkonu do jazdy radiowozem. Izza słuchała z otwartymi ustami, coraz bardziej szczęśliwa i dumna. Po zakończeniu hisotrii, razem z Piotrkiem, ciężko nam było zapanować nad entuzjazmem mojej przyjaciółki, która z radości skakała po łóżku i składała mi niekończące się pocałunki.
- Jesteś najlepsza! Rozumiesz? Najlepsza! Dzięki tobie mamy tyle kasy! Rejs statkiem, najwspanialsze wakacje w moim życiu!
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Wszyscy zobili ździwione miny, ale ja poszłam otworzyć, chociaż szczerze mówiąc trochę się bałam. Nie zgadniecie kto stał w przedpokoju z chipsami w ręku.
- Witaj Lauro.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że wam się podobało! :*
Minimum 10 komentarzy = następny roździał.
Komentujcie, obserwujcie. Jak chcecie, zostawcie link do swojego bloga w komentarzu, napewno wejde :)
Przy okazji, założyłam photobloga gdzie sprzedaje bransoletki, kolczyki, zawieszki i inne duperele, zajrzycie? ;d http://www.photoblog.pl/lecee/128253692/nowa-bransoletka.html
Roździał 4. ♥
Sekundę później, przeskoczyłam przez barierkę. Ześlizgując się z dachu, myślałam o tym że w końcu przydały mi się na coś codzienne treningi sportowe, na które chodziłam. Teraz przynajmniej mam dobrą kondycje i może uda mi się dogonić tego drania. Bo jestem pewna, że to on ukradł nasze rzeczy.
Izza ze strachem i oczywiście ździwieniem przypatrywała mi się z balkonu, a ja już zjeżdżałam jak na rurze na placu zabaw z jednej z kolumn przy tarasie. Minęło kilka sekund i znalazłam się na ulicy. Złodziej miał około 300 metrów przewagi, ale widocznie już zwalniał. Nie spodziewał się że jakaś 15-latka rzuci się za nim w pościg, a szczególnie jeżeli miałaby do przebiegnięcia trzy piętra, ale ja to co innego. Kiedy coś zawalę, zrobie wszystko żeby to odratować.
Byłam już naprawde blisko. Ale ciągły sprint zaczął dawać mi się we znaki, brak rozgrzewki również. Do tego byłam taka zmęczona! Miałam kolkę i kij bejsbolowy zaczynał mi ciążyć. Biegłam już około pięciu minut, a mimo że mężczyzna zwolnił to chyba nie zamierzał całkowicie zaprzestać ucieczki. Trudno mi już było oddychać, miałam okropną kolkę i zdecydowałam się na coś od czego zależało odzyskanie naszych cennych rzeczy.
- Pomocy! Proszę zatrzymać tego mężczyznę z torbą! Pomocy! Proszę go zatrzymać, złapać! To złodziej! - to był błąd. Okropny błąd. Przecież to chorwacja! Ludzie nie znają polskiego, a ja zapomniałam o tym zupełnie w tym stresie. Niepotrzebnie zwróciłam na siebie uwage złodzieja, który ponownie zrobił wielkie oczy i zaczął biec szybciej. Jaką on musiał mieć kondycje! Teraz już jestem na przegranej pozycji, nie mam szans! Biegnę szybko ponad siedem minut... Czułam, że pomału opadam z sił, nie dam rady... Ale nagle! Facet przebiegł przez ulicę w ostatniej sekundzie, przed czerwonym światłem, byłam około 50 metrów dalej, kiedy dobiegłam, samochody pędziły jeden po drugim, nie miałam szansy przebiec. Mężczyzna odwrócił się i wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu, biegnąc tyłem. Widziałam co się za chwile stanie, kilka metrów dalej stało stoisko z pamiątkami. Modliłam się w duchu, aby jeszcze sie nie odwracał. Musiałam go czymś zająć! Krzyknełam. Uśmiechnął się jeszcze bardziej. Tupnęłam nogą, zaśmiał się. W końcu ja się zaśmiałam. Głośno, tak żeby usłyszał i pokazałam palcem żeby się odwrócił. Ździwił się, ale już nie zdążył. Wpadł na stragan w tym samym momencie kiedy zaświeciło się zielone światło. Babcia, która sprzedawała pamiątki, zaczeła w niego rzucać odłamkami figurek, krzycząc coś po chorwacku. Ja odzyskałam siły, przebiegłam sprintem i dopadłam stoiska, kiedy on właśnie się podnosił, ale nie pozwoliłam mu na to. Nie na darmo wzięłam kij z pokoju. Zamachnęłam się i... po chwili leżał już, nieprzytomny w zniszczonych pamiątkach ze stoiska.
***
- Jesteś Polką, tak? - zapytał mnie jeden z policjantów, który wyglądał bardzo sympatycznie.
- Tak, powiedziałam to już któremuś z panów, ale nie wiem czy mnie zrozumiał.
- Zrozumiał, dlatego ja tu jestem. Też jestem Polakiem.
- To chyba widać. - uśmiechnęłam się.
- Muszę zanotować pare rzeczy. Przy okazji- z relacji pani handlarki wiem, że bardzo dobrze poradziłaś sobie z tym rabusiem. Pewnie nie jesteś tego świadoma ale załatwiłaś znanego w tej okolicy oszusta i kieszonkowca. Opowiesz mi, jak doszło do kradzieży i jak udało ci się go pokonać?
- Z wielką chęcią. - zaczęłam opowiadać. - Jestem tu na wakacjach z przyjaciółką...
- Same? - ździwił się.
- Tak... Mamy niecałe szesnaście lat i jesteśmy bardzo odpowiedzialne!
- Właśnie widać. - zaśmiał się policjant - no ale dobrze, opowiadaj dalej.
- Nie zamknęłyśmy drzwi od pokoju... Proszę nie komentować! I wyszłyśmy na plaże. Kiedy wróciłyśmy, drzwi były uchylone a naszych cennych rzeczy nie było. Z balkonu zobaczyłam mężczyzne, który od razu wydał mi się podejrzany, więc wyskoczyłam przez barierke...
- Zaskoczyłaś z balkonu?!
- Tak, miałam pod sobą dach z niższego piętra i baldachim, który jest na tarasie. Rachu ciachu i byłam na dole. - znów czarujący uśmiech z jego strony - Zaczęłam gonić złodziejaszka, po chwili byłam pewna że to on, bo widział mnie na balkonie i poznał w czasie ucieczki. Popełniłam znaczący błąd, bo krzyczałam o pomoc, ale po polsku. Pomyliłam się! Ale wtedy on mnie zauważył i zaczął biec szybciej, pomyślałam że nie mam szans, tym bardziej że nie zdążyłam przebiec za nim przez ruchliwą ulice, przed czerwonym światłem. Uratowała mnie jego głupota, zaczęłam się dziwnie zachowywać, aby się na mnie patrzył i mi się udało, chwilę później leżał w rozwalonym stoisku z pamiątkami.
- A kij bejsbolowy? Chyba coś ominęłaś. - roześmiałam się.
- Faktycznie, musiałam go użyć w samoobronie! Mam nadzieję że nie będę miała przez to kłopotów, przecież to on ukradł mi dużo cennych rzeczy i jeszcze rozwalił stoisko! Nie po to goniłam go przez połowe miasteczka, żeby tak po prostu pozwolić mu uciec lub mnie załatwić.
- I bardzo dobrze! Powtarzam, to znany przestępca! Niedoświadczony, ale ma dużo kradzieży na koncie. Raczej nam pomogłaś i za to należy ci się nagroda.
- Nagroda? Jaka nagroda?
- Zazwyczaj w takich przypadkach, jest to nagroda pieniężna oraz bilet dla trzech osób na rejs statkiem na wyspę Hvar, tam i z powrotem. Zadowolona?
- Jejku, bardzo! A moje rzeczy?
- Zaraz je odzyskasz. Jak daleko mieszkasz?
- Około 10 minut biegu z tąd. Zdążyłam to ostatnio sprawdzić. - roześmialiśmy się. Fajny był ten policjant. Na oko 25 lat. Dwadzieścia pięć odjąć szesnaście, równa się dziewięć. To chyba nie taka duża różnica wieku, prawda?
- W takim razie, wsiądź do radiowozu, podwieziemy się. Po nagrody zgłoś się jutro na komisariat, podam ci adres. Swoje rzeczy oddamy ci za chwilkę, teraz już wsiadaj do auta. Nie przestrasz się, w środku siedzi mój syn, czeka aż w końcu odwiozę go do domu.
- Pana... syn? To ile pan ma lat?! - wymsknęło mi się - znaczy... przepraszam, ale pan młodo wygląda!
- Hahaha, rozumiem. Mam 33 lata, trzeba przyznać że troche za wcześnie myślałem o dzieciach ale bardzo się cieszę że go mam i nawet jest w twoim wieku. - mrugnął okiem. W moim wieku. To ciekawe...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało, kolejny roździał dodam kiedy będzie przynajmniej 10 komentarzy, więc do dzieła :*
Izza ze strachem i oczywiście ździwieniem przypatrywała mi się z balkonu, a ja już zjeżdżałam jak na rurze na placu zabaw z jednej z kolumn przy tarasie. Minęło kilka sekund i znalazłam się na ulicy. Złodziej miał około 300 metrów przewagi, ale widocznie już zwalniał. Nie spodziewał się że jakaś 15-latka rzuci się za nim w pościg, a szczególnie jeżeli miałaby do przebiegnięcia trzy piętra, ale ja to co innego. Kiedy coś zawalę, zrobie wszystko żeby to odratować.
Byłam już naprawde blisko. Ale ciągły sprint zaczął dawać mi się we znaki, brak rozgrzewki również. Do tego byłam taka zmęczona! Miałam kolkę i kij bejsbolowy zaczynał mi ciążyć. Biegłam już około pięciu minut, a mimo że mężczyzna zwolnił to chyba nie zamierzał całkowicie zaprzestać ucieczki. Trudno mi już było oddychać, miałam okropną kolkę i zdecydowałam się na coś od czego zależało odzyskanie naszych cennych rzeczy.
- Pomocy! Proszę zatrzymać tego mężczyznę z torbą! Pomocy! Proszę go zatrzymać, złapać! To złodziej! - to był błąd. Okropny błąd. Przecież to chorwacja! Ludzie nie znają polskiego, a ja zapomniałam o tym zupełnie w tym stresie. Niepotrzebnie zwróciłam na siebie uwage złodzieja, który ponownie zrobił wielkie oczy i zaczął biec szybciej. Jaką on musiał mieć kondycje! Teraz już jestem na przegranej pozycji, nie mam szans! Biegnę szybko ponad siedem minut... Czułam, że pomału opadam z sił, nie dam rady... Ale nagle! Facet przebiegł przez ulicę w ostatniej sekundzie, przed czerwonym światłem, byłam około 50 metrów dalej, kiedy dobiegłam, samochody pędziły jeden po drugim, nie miałam szansy przebiec. Mężczyzna odwrócił się i wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu, biegnąc tyłem. Widziałam co się za chwile stanie, kilka metrów dalej stało stoisko z pamiątkami. Modliłam się w duchu, aby jeszcze sie nie odwracał. Musiałam go czymś zająć! Krzyknełam. Uśmiechnął się jeszcze bardziej. Tupnęłam nogą, zaśmiał się. W końcu ja się zaśmiałam. Głośno, tak żeby usłyszał i pokazałam palcem żeby się odwrócił. Ździwił się, ale już nie zdążył. Wpadł na stragan w tym samym momencie kiedy zaświeciło się zielone światło. Babcia, która sprzedawała pamiątki, zaczeła w niego rzucać odłamkami figurek, krzycząc coś po chorwacku. Ja odzyskałam siły, przebiegłam sprintem i dopadłam stoiska, kiedy on właśnie się podnosił, ale nie pozwoliłam mu na to. Nie na darmo wzięłam kij z pokoju. Zamachnęłam się i... po chwili leżał już, nieprzytomny w zniszczonych pamiątkach ze stoiska.
***
- Jesteś Polką, tak? - zapytał mnie jeden z policjantów, który wyglądał bardzo sympatycznie.
- Tak, powiedziałam to już któremuś z panów, ale nie wiem czy mnie zrozumiał.
- Zrozumiał, dlatego ja tu jestem. Też jestem Polakiem.
- To chyba widać. - uśmiechnęłam się.
- Muszę zanotować pare rzeczy. Przy okazji- z relacji pani handlarki wiem, że bardzo dobrze poradziłaś sobie z tym rabusiem. Pewnie nie jesteś tego świadoma ale załatwiłaś znanego w tej okolicy oszusta i kieszonkowca. Opowiesz mi, jak doszło do kradzieży i jak udało ci się go pokonać?
- Z wielką chęcią. - zaczęłam opowiadać. - Jestem tu na wakacjach z przyjaciółką...
- Same? - ździwił się.
- Tak... Mamy niecałe szesnaście lat i jesteśmy bardzo odpowiedzialne!
- Właśnie widać. - zaśmiał się policjant - no ale dobrze, opowiadaj dalej.
- Nie zamknęłyśmy drzwi od pokoju... Proszę nie komentować! I wyszłyśmy na plaże. Kiedy wróciłyśmy, drzwi były uchylone a naszych cennych rzeczy nie było. Z balkonu zobaczyłam mężczyzne, który od razu wydał mi się podejrzany, więc wyskoczyłam przez barierke...
- Zaskoczyłaś z balkonu?!
- Tak, miałam pod sobą dach z niższego piętra i baldachim, który jest na tarasie. Rachu ciachu i byłam na dole. - znów czarujący uśmiech z jego strony - Zaczęłam gonić złodziejaszka, po chwili byłam pewna że to on, bo widział mnie na balkonie i poznał w czasie ucieczki. Popełniłam znaczący błąd, bo krzyczałam o pomoc, ale po polsku. Pomyliłam się! Ale wtedy on mnie zauważył i zaczął biec szybciej, pomyślałam że nie mam szans, tym bardziej że nie zdążyłam przebiec za nim przez ruchliwą ulice, przed czerwonym światłem. Uratowała mnie jego głupota, zaczęłam się dziwnie zachowywać, aby się na mnie patrzył i mi się udało, chwilę później leżał w rozwalonym stoisku z pamiątkami.
- A kij bejsbolowy? Chyba coś ominęłaś. - roześmiałam się.
- Faktycznie, musiałam go użyć w samoobronie! Mam nadzieję że nie będę miała przez to kłopotów, przecież to on ukradł mi dużo cennych rzeczy i jeszcze rozwalił stoisko! Nie po to goniłam go przez połowe miasteczka, żeby tak po prostu pozwolić mu uciec lub mnie załatwić.
- I bardzo dobrze! Powtarzam, to znany przestępca! Niedoświadczony, ale ma dużo kradzieży na koncie. Raczej nam pomogłaś i za to należy ci się nagroda.
- Nagroda? Jaka nagroda?
- Zazwyczaj w takich przypadkach, jest to nagroda pieniężna oraz bilet dla trzech osób na rejs statkiem na wyspę Hvar, tam i z powrotem. Zadowolona?
- Jejku, bardzo! A moje rzeczy?
- Zaraz je odzyskasz. Jak daleko mieszkasz?
- Około 10 minut biegu z tąd. Zdążyłam to ostatnio sprawdzić. - roześmialiśmy się. Fajny był ten policjant. Na oko 25 lat. Dwadzieścia pięć odjąć szesnaście, równa się dziewięć. To chyba nie taka duża różnica wieku, prawda?
- W takim razie, wsiądź do radiowozu, podwieziemy się. Po nagrody zgłoś się jutro na komisariat, podam ci adres. Swoje rzeczy oddamy ci za chwilkę, teraz już wsiadaj do auta. Nie przestrasz się, w środku siedzi mój syn, czeka aż w końcu odwiozę go do domu.
- Pana... syn? To ile pan ma lat?! - wymsknęło mi się - znaczy... przepraszam, ale pan młodo wygląda!
- Hahaha, rozumiem. Mam 33 lata, trzeba przyznać że troche za wcześnie myślałem o dzieciach ale bardzo się cieszę że go mam i nawet jest w twoim wieku. - mrugnął okiem. W moim wieku. To ciekawe...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało, kolejny roździał dodam kiedy będzie przynajmniej 10 komentarzy, więc do dzieła :*
piątek, 20 lipca 2012
Rozdział 3. ♥
Cudownie. To jedyne słowo które przyszło mi na myśl. Cudownie. Jest cudownie! Tak bardzo się cieszę że tu przyjechałyśmy, nie liczy się już Laura ani kiepska podróż, najważniejsze jest miejsce i to, z kim u jestem- z Izzą.
- Oliwia...? - odezwała się przyjaciółka.
- Tak?
- Jak tu pięknie... Cudownie.
- O tym właśnie myśle. To najładniejsze miejsce w jakim kiedykolwiek byłam. No! Może oprócz pięknego mieszkania mojego braciszka.
Zachichotałyśmy. Mój brat Filip, pół roku temu wynajął mieszkanie, na Kazimierzu. Wydawać by się to mogło bardzo trafnym rozwiązaniem, oraz powinno budzić podziw, bo w jego wieku i wykształceniu, ciężko jest zebrać pieniądze na mieszkanie w centrum Kazimierza, ale nie cieszcie się za szybko. W środku nie jest już tak uroczo, tynk kruszy się z sufitu, każdy mebel jest uszkodzony a ściany wyglądają jakby ktoś zamalował na nieokreślony kolor, przyklejoną wcześniej czarną tapete w różowe czaszki.
- Taaak, jego mieszkanie jest napewno dużo ładniejsze od tych widoków, jednak i one są niczego sobie. - zażartowała Izza.
- Wolisz otwarte morze, czy lubisz gdy przed tobą są wyspy? - zapytałam.
- Otwarte. Albo nie, wolę wyspy. Chociaż? Właściwie mi to naprawdę obojętne, ważne jest to, że jest tu tak pięknie!
- Oj, nie zachwycaj sie tak samym morzem, jeszcze dużo rzeczy przed nami! Idziemy popływać?
Po godzinie, byłyśmy całkiem wycieńczone. Jak zwykle po pływaniu, zachciało nam się jeść, dodatkowo adrenalina opadła i dopadło nas zmęczenie po drodze w autokarze i ciężkiej drodze do pensjonatu. Miałyśmy w planie iść dziś do centrum, ale wątpie żeby coś z tego wyszło.
- Izza, jak uważasz? Może dzisiaj już zostaniemy w pokoju? Zamówimy pizzę, pogadamy, oglądniemy film?
- Dobry pomysł. Jestem padnięta i okropnie głodna, wracajmy lepiej do apartamentu.
Po drodze wstąpiliśmy do pizzerni, żeby coś zamówić i weszłyśmy schodkami do pensjonatu. Kiedy doszłyśmy na drugie piętro, drzwi były uchylone.
- Oliwia? Nie zamknęłaś drzwi?
- Zamknęłam! Znaczy... Drzwi zamknęłam, ale nie wiem czy kluczem...
- Oliwia! Proszę cię, to że jesteśmy na wakacjach to nie znaczy że nie mamy dbać o bezpieczeństwo!
Zdenerwowane weszłyśmy do pokoju, na pierwszy rzut oka nic nie uległo zmianie. Odetchnęłam z ulgą, gdy nagle Izza wykrzyknęła:
- Nie ma! Nie ma! Rozumiesz? Co teraz zrobimy?!
- Czego? Czego nie ma?
- Wszystkiego! Co wzięłaś na plaże?
- Ręczniki, piłkę plażo...
- Nie! Chodzi mi o cenne rzeczy!
- Dokumenty i mój telefon...
- O cholera! W takim razie ktoś ukradł portfele, mój telefon, MP4-ke i klucze! Co my zrobimy? O mój boże, wszystko przepadło. Pierwszego dnia!
Załamałam się. Wyszłam na balkon, oparłam głowę o poręcz i już miałam łzy w oczach, kiedy nagle coś zobaczyłam. Człowiek. Człowiek, wyszedł z budynku, rozglądnął się i odszedł szybkim krokiem. Miał w rękach czarną torbę. Podniósł głowę, zobaczył mnie. Zrobił wielkie oczy i zaczął biec. Nie miałam czasu, nie mogłam go gonić, nie myślałam o konsekwencjach, przecież wszystko zepsuło się przeze mnie. Ja miałam zamknąć drzwi.
- Izza! Izza! - zawołałam.
- Co?!
- Szybko, podaj mi nasz kij bejsbolowy!
- Ale...
- Podaj, szybko! Żadnych "ale"!
- Oliwia...? - odezwała się przyjaciółka.
- Tak?
- Jak tu pięknie... Cudownie.
- O tym właśnie myśle. To najładniejsze miejsce w jakim kiedykolwiek byłam. No! Może oprócz pięknego mieszkania mojego braciszka.
Zachichotałyśmy. Mój brat Filip, pół roku temu wynajął mieszkanie, na Kazimierzu. Wydawać by się to mogło bardzo trafnym rozwiązaniem, oraz powinno budzić podziw, bo w jego wieku i wykształceniu, ciężko jest zebrać pieniądze na mieszkanie w centrum Kazimierza, ale nie cieszcie się za szybko. W środku nie jest już tak uroczo, tynk kruszy się z sufitu, każdy mebel jest uszkodzony a ściany wyglądają jakby ktoś zamalował na nieokreślony kolor, przyklejoną wcześniej czarną tapete w różowe czaszki.
- Taaak, jego mieszkanie jest napewno dużo ładniejsze od tych widoków, jednak i one są niczego sobie. - zażartowała Izza.
- Wolisz otwarte morze, czy lubisz gdy przed tobą są wyspy? - zapytałam.
- Otwarte. Albo nie, wolę wyspy. Chociaż? Właściwie mi to naprawdę obojętne, ważne jest to, że jest tu tak pięknie!
- Oj, nie zachwycaj sie tak samym morzem, jeszcze dużo rzeczy przed nami! Idziemy popływać?
Po godzinie, byłyśmy całkiem wycieńczone. Jak zwykle po pływaniu, zachciało nam się jeść, dodatkowo adrenalina opadła i dopadło nas zmęczenie po drodze w autokarze i ciężkiej drodze do pensjonatu. Miałyśmy w planie iść dziś do centrum, ale wątpie żeby coś z tego wyszło.
- Izza, jak uważasz? Może dzisiaj już zostaniemy w pokoju? Zamówimy pizzę, pogadamy, oglądniemy film?
- Dobry pomysł. Jestem padnięta i okropnie głodna, wracajmy lepiej do apartamentu.
Po drodze wstąpiliśmy do pizzerni, żeby coś zamówić i weszłyśmy schodkami do pensjonatu. Kiedy doszłyśmy na drugie piętro, drzwi były uchylone.
- Oliwia? Nie zamknęłaś drzwi?
- Zamknęłam! Znaczy... Drzwi zamknęłam, ale nie wiem czy kluczem...
- Oliwia! Proszę cię, to że jesteśmy na wakacjach to nie znaczy że nie mamy dbać o bezpieczeństwo!
Zdenerwowane weszłyśmy do pokoju, na pierwszy rzut oka nic nie uległo zmianie. Odetchnęłam z ulgą, gdy nagle Izza wykrzyknęła:
- Nie ma! Nie ma! Rozumiesz? Co teraz zrobimy?!
- Czego? Czego nie ma?
- Wszystkiego! Co wzięłaś na plaże?
- Ręczniki, piłkę plażo...
- Nie! Chodzi mi o cenne rzeczy!
- Dokumenty i mój telefon...
- O cholera! W takim razie ktoś ukradł portfele, mój telefon, MP4-ke i klucze! Co my zrobimy? O mój boże, wszystko przepadło. Pierwszego dnia!
Załamałam się. Wyszłam na balkon, oparłam głowę o poręcz i już miałam łzy w oczach, kiedy nagle coś zobaczyłam. Człowiek. Człowiek, wyszedł z budynku, rozglądnął się i odszedł szybkim krokiem. Miał w rękach czarną torbę. Podniósł głowę, zobaczył mnie. Zrobił wielkie oczy i zaczął biec. Nie miałam czasu, nie mogłam go gonić, nie myślałam o konsekwencjach, przecież wszystko zepsuło się przeze mnie. Ja miałam zamknąć drzwi.
- Izza! Izza! - zawołałam.
- Co?!
- Szybko, podaj mi nasz kij bejsbolowy!
- Ale...
- Podaj, szybko! Żadnych "ale"!
czwartek, 26 kwietnia 2012
Post czysto informacyjny. :)
Przepraszam was, że tak strasznie się opóźniłam z notkami, ale brak czasu i weny!
Obiecuje poprawe, tylko mnie jakoś zmotywujcie :*
Dionne.
czwartek, 19 kwietnia 2012
Rozdział 2. ♥
Pensjonat "Baron" wyprzedzał nasze wszelkie oczekiwania. Był niesamowity. Od dworca, szło się do niego około 15 minut, co nie było łatwe z walizkami i po tak ciężkiej podróży. Dlatego tym bardziej ucieszył nas widok uroczego pensjonatu nad samym morzem.
- Widzisz to co ja? - zapytałam Izzę.
- Tak! Popatrz tylko na te balkony! Jak one tak wyglądają, to zastanów się jak będzie wyglądał nasz apartament.
To prawda. Weszłyśmy po krętych, kamienistych schodkach, otoczonych kwiatami, krzewami, ozdobami ogródkowymi i dotarłyśmy na taras. Nie był on duży, ale jaki piękny! Nad nami wisiał szeroki baldachim, zawieszony na drobnych kolumnach. Taras również otaczały różnorodne roślinki, dzrzewka a nawet krzaki z pomidorami. Było cudownie.
Weszłyśmy do budynku. Na dole była publiczna toaleta, oraz dwa pokoje. Najprawdopodobniej właścicieli. Po prawej stronie stał barek, za którym siedziała starsza kobieta. Obok barku widać było schody.
- Dobro jutro! - powiedziała po chorwacku kobieta.
- Dobro jutro. - odpowiedziałyśmy z Izzą, troche spięte. Wcześniej zdecydowałyśmy że będziemy z nią rozmawiać po niemiecku, który razem umiemy bardzo dobrze. A co jeżeli a babcia nie zna Niemieckiego? Będzie kłopot.
- Sprechen Sie Deutch? - zapytałam wstrzymując oddech.
- Ja. - odparła kobieta z uśmiechem.
Odetchnęłyśmy z ulgą. Ciekawe jak cokolwiek byśmy załatwiły. W chorwacji raczej po angielsku się nie mówi, tym bardziej że z tego języka jesteśmy średnie. A chorwacki? HAHAHA.
- To.. Jak to załatwimy? Myślisz że rodzice podali nasze nazwiska? - zapytała mnie Izzza.
- Chyba tak. Czekaj, spróbuję się z nią dogadać.
- Myślę, że nie być z tym problemu, dziewczynki. - kobieta nagle odezwała się po Polsku, wywołując u nas okrzyk zdziwienia. Zaśmiała się. - Mój rodzice być Polakami. Przyjechaliśmy tu, gdy ja mieć dziewięć lat.
- No, to nie ma sprawy. Z tego co kojarze, nasi rodzice rezerwowali u pani pokój na drugim piętrze. -odezwała się Izza.
- Tak, pamiętam. Gdybyście miały jakieś pytania, będę tu, lub w moim domku na dole. - faktycznie, przy kamiennych schodkach, były też drugie, mniej widoczne- prowadzące na dół. Schodząc nimi, mijało się pizzernie, która była dokładnie pod nami, potem wchodziło się na drugi, mniejszy taras, także otoczony różnymi pięknymi roślinkami. Obok stał mały, uroczy domek, za którym widać było kawałek ścieżki na którą opadło drzewo. Potem dowiedziałyśmy się, że ta ścieżka prowadzi na plaże, jest to skrót.
Kobieta dała nam klucze, a my- już trochę zmęczone- wywlokłyśmy się na drugie piętro, pod apartament numer 7. Izza przekręciła klucz w zamku, otworzyła drzwi, a naszym oczą, ukazał się niesamowity widok.
Po prawej strony od wejścia była kuchnia. Izza od razu rzuciła się, aby przeszukać wszystkie szafki i półki. Była nowoczesna, czysta i bardzo zadbana. Po lewej stronie, była łazienka. Mała, ale urocza i bardzo czysta. Trochę dalej był barek, dzielący kuchnie z salonem. Tam za to, była wygodna sofa, komoda i stół z krzesłami. Ale jaki to wszystko tworzyło widok!
Obok drzwi do toalety, były też drugie- do sypialni. Tam były dwa jednoosobowe łóżka, szafa i wejście na balkon. Ten był wielki. Zmieścił się tam kolejny stół i krzesła, oraz przenośny grill. Mogę się założyć, że wcisnęłybyśmy tam jeszcze nadmuchiwany mini basen, podkradziony mojej młodszej siostrze.
- Co jak co, ale apartament to mamy boski. - powiedziałam.
- Zgadzam się. Co powiesz na małe bieganko na plaże? - zapytała zmienionym głosem Izza.
- Zaiste, ciekawa propozycja, lecz najpierw muszę cię o czymś uświadomić.
- Słucham?
- Zajmuję to łóżko!- rzuciłam się na łóżko bliżej drzwi. Zawsze miałyśmy taką teorię, że gdyby w nocy ktoś wkradł się przez okno, ta co ma bliżej do drzwi, przeżyje.
- No super! Mam nadzieję że jakby co to po mnie wrócisz i wybawisz z rąk mordercy.
- No ba.
Zaśmiałyśmy się. Faktycznie, przydało by się pójść na plażę.
- To co, ubieramy kostiumy i lecimy na plaże? - zapytałam.
Nastała chwila ciszy. Spojrzałyśmy na siebię i już dobrze wiedziałyśmy, że każda z nas, ma już kostium na sobie. Zaczęłyśmy się szaleńczo śmiać. Właściwie z niczego.
Chwilę potem już biegłyśmy schodami koło pizzerni. Poczułam zapach dobrego jedzenia i zaczęłam być głodna. No cóż, liczy się dotarcie jako pierwsza na plaże. Obiegłyśmy domek właścicielki, przeskoczyłyśmy leżące drzewo i piszcząc wbiegłyśmy na plaże. Przewróciłyśmy się umierając ze śmiechu, zaczęłyśmy się turlać, aż dotarłyśmy do morza. Woda była lodowata, jeszcze bardziej piszcząc wstałyśmy i z ostatnimi parsknięciami śmiechu spojrzałyśmy przed siebie. Widok odebrał nam mowę.
Oczywiście znów, mam nadzieję że się podobało i bardzo proszę o komentarze! :3
niedziela, 15 kwietnia 2012
Post czysto informacyjny :3
Moi drodzy! ♥
Fajnie, jeżeli ktokolwiek czyta mój pamiętnik. Ale czy na pewno, ktoś to czyta? Mam nadzieję.
Wpisy postaram się dodawać co wtorki i soboty. Czasem częściej.
Przypominam o pisaniu komentarzy! Pozdrówko :*
Dione.
P.s. INFORMUJĘ TYLKO ŻE POSTY CZYTAMY OD DOŁU STRONY! TO CHYBA JASNE, BO OD PIERWSZEGO ROZDZIAŁU :)
Fajnie, jeżeli ktokolwiek czyta mój pamiętnik. Ale czy na pewno, ktoś to czyta? Mam nadzieję.
Wpisy postaram się dodawać co wtorki i soboty. Czasem częściej.
Przypominam o pisaniu komentarzy! Pozdrówko :*
Dione.
P.s. INFORMUJĘ TYLKO ŻE POSTY CZYTAMY OD DOŁU STRONY! TO CHYBA JASNE, BO OD PIERWSZEGO ROZDZIAŁU :)
Rozdział 1. ♥
- Jest po prostu... Wspaniale! Prawda?- zachwycała się widokiem Chorwacji Izza.
- Och tak! Wspaniała była też 25 godzinna podróż autokarem. Przecież, kto by się przejmował klimatyzacją i możliwością uchylenia okien? - ja już nie byłam tak pozytywnie nastawiona. W autokarze siedziałam oczywiście z Izzą. Ale wpływu na to, kto siedział koło nas, nie miałam. W fotelach z tyłu rozsiadł się dość otyły facet, który całą drogę przespał, tym samym nie dając spać innym. Strasznie chrapał. Przed nami siedziała matka z kilkuletnim dzieckiem które całą droge przepłakało. Zamykało się tylko wtedy kiedy spało, a nie zdażało się to często. No, zgadnijcie kto siedział naprzeciwko mnie? Pan o dość niskiej klasie, którego zapach wywoływał we mnie straszne mdłości. Masakra.
- Nie przesadzaj... Podróż, podróżą, ale teraz czekają na nas dwa tygodnie które spędzimy razem, nie przejmując się absolutnie niczym!
Już miałam się uśmiechnąć, wziąść Izzę pod ręke i ruszyć na poszukiwanie apartamentu, w którym niby jesteśmy już zameldowane, gdy nagle mój wzrok spoczął na pewnej dziewczynie.
Blond włosy, 172 centymetry wzrostu, jaskrawo różowa tunika i wielkie okulary przeciwsłoneczne. Do tego te długie, opalone nogi. Okej, takich dziewczyn jest tu dużo. Ale dlaczego właśnie na nią zwróciłam uwagę? Zaraz się dowiecie.
- Izza! Donie! Co za zbieg okoliczności! Wy tutaj spędzacie wakacje?! - świergotała Laura.
"Nie, akurat wybrałyśmy się na spacer z Polski do Chorwacji. A te bagaże? Cóż, mamy ze sobą parę drobiazgów. Nie, no coś ty nie przyjechałyśmy tu na wakacje."- pomyślałam. Niestety nie mogłam tego powiedzieć, ponieważ ojciec Laury był właścicielem firmy w której właśnie pracowałam, roznosząc ulotki. Nie mogę jej podpaść.
- Witaj Laura. Tak, niesamowity zbieg okoliczności. - odrzekłyśmy, prawie równocześnie z Izzą.
- Jak dawno przyjechałyście? - na myśl znowu przyszła mi ironiczna uwaga. Stoimy, całe spocone, zmęczone z walizami w rękach, w dodatku przy dworcu. Kiedy miałyśmy przyjechać? Wczoraj? Dwie godziny temu i stać tutaj? Boże!
- Przed chwilą. Właśnie wybieramy się, aby znaleść nasz pensjonat. - powiedziała ze spokojem Izza.
- Jesteście tu same? Bez rodziców? - zapytała Laura. Bo przecież jak taka głupia blondyneczka mogłaby poradzić sobie sama, w nieznanym państwie, nie znająca jakiegokolwiek przydatnego jęzka? Po prostu by sobie nie poradziła.
- Tak, bez rodziców, Laura. Zbierałyśmy na te wakacje przez trzy lata i udało się. Rodzice zapłacili nam za autokar oraz zarezerwowali pokój w jakimś apartamentowcu "Brunon". Za pobyt, jedzenie i wszelkie rozrywki płacimy z własnych oszczędności. Da się, prawda? - rzekłam z sztucznym uśmiechem, a Izza dała mi kuksańca w brzuch.
- No tak, oczywiście. Już wam nie przeszkadzam, na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy, bo pensjonat "Brunon" znajduję się dokładnie naprzeciwko mojego. - powiedziała Laura i odeszła.
- Budynek w którym mieszkamy znajduje się naprzeciwko niej. - rzekła z niedowierzaniem Izza.
- Na przeciwko niej. - powtórzyłam smętnie.
Mam nadzieję, że się podobało. Proszę o komentarze! <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)